Nie pałam szczególną sympatią do Katowic. Ba, cały Śląsk jest dla mnie dziwnym stworem, którego mój północny móżdżek nie może ogarnąć. Jednak podjęłam wyzwanie i pojechałam tam. Wiedziałam, że nie mam co liczyć na starówkę niczym w Krakowie, ani modernistyczne ulice rodem z Gdyni. Katowice przywitały mnie obłokami dymu, siarczystym mrozem i fiatami 126p. Jednak wiecie co? To miasto ma swój niepowtarzalny klimat. Tutaj nawet ludzie zachowują się inaczej, co nie znaczy, że czuć jakikolwiek dysonans. Wszystko pasuje do siebie jak ulał, a co najważniejsze, stolica Śląska otwiera się na potrzeby weganów i wegetarianów.
Podróż zaczęłam od nowo otwartego sklepu z żywnością wegańską – WegAnka. Jest to miejsce, którego naprawdę można pozazdrościć katowiczanom. Ceny nie przerażają swoją wysokością, a asortyment jest naprawdę zróżnicowany, dostaniecie tu dosłownie wszystko – wegańskie kosmetyki, słodycze, produkty mięsopodobne czy przyprawy. Niestety, jeszcze wtedy nie przyszedł mi do głowy tak genialny pomysł, by robić zdjęcia (wpadłam na to już po wyjściu). Mogę Wam jedynie pokazać baton, który kupiłam właśnie tam (dostępne są już na terenie całej polski w sklepach ze zdrową żywnością).
Kolejno zajrzałam do Złotego Osła. W pierwszej chwili zostałam oszołomiona przez wystrój – kolor ścian, obrusów, krzesła, wszystko nawiązywało do kultury dalekiego wschodu. Pełna zachwytu wybrałam swoje danie (wegańskie oznaczone są zielonymi karteczkami, teraz już zapamiętam!) i rozsiadłam się wygodnie w fotelu. Niestety, okazało się, że wskazane przez pracownicę danie zawierało mozzarellę, której ja nie jadam. Na szczęście udało się uniknąć sporów, wybrałam inną opcję (kotlety ciecierzycowo-jaglane z sosem), która okazała się strzałem w dziesiątkę. Bardzo duża porcja, dobrze przyprawiona, z przepysznym sosem. Jedyne, co mogło przeszkadzać, to fakt, że przy wybieraniu dania (wszystkie potrawy wyłożone są za szybą) widziałam, że kotlety posypane były pestkami granatu, po zamówieniu już ich nie dostałam (myślę, że sos na bazie soku z tego owocu pasowałby idealnie do tego dania). Spróbowałam też spaghetti z soczewicą i kiełbaskami sojowymi, które nie było już tak dobre. Miejscami makaron był suchy, sos nie był zbyt ciekawy. Jedynym minusem, który znajduję w tym miejscu, jest fakt, że wszystkie potrawy są odgrzewane, nic nie jest podawane prosto z kuchni (co bardzo obniża jakość).
Nie wiem do jakich rozmiarów rozciągnął się mój żołądek, ale po tej wizycie zdecydowałam się udać do Bo Tak. Jest to miejsce całkowicie odmienne od wcześniej wspomnianego Osła, tutaj napijemy się alkoholu, wpadniemy z kumpelą na kawę, albo niezobowiązujący lunch. Wystrój jest bardziej modernistyczny, światło jest bardzo ciepłe (praktycznie nie ma tam światła dziennego, ponieważ lokal znajduje się w kamienicy). Ponieważ zima postanowiła mocno dać o sobie znać, moje zamówienie w pierwszej kolejności składało się na wegańską bawarkę i grzane wino.
Gdybym na tym poprzestała, wizytę uznałabym za bardzo udaną. Jednak czort mnie podkusił, żeby zamówić bezglutenowe pierogi z grillowanym tofu i czarnym sezamem. Krótko opisując: ciasto było pyszne, prawie jak od mamy (chociaż mama z glutenem bardzo się lubią!), natomiast farsz i sezam to, niestety, porażka. Brak przypraw spowodował, że danie było mdłe, jedynym wyczuwalnym smakiem był przypalony biały (!) sezam, utaplany w zatrważającej ilości oleju. Do tego mini sałatka, składająca się z sałaty, pomidora, ogórka i oliwek (bardzo sezonowo, prawda? ;)). Nie dałam rady zjeść całości, chociaż porcja nie była ogromna (czymże jest 6 pierożków?!). Dodatkowo złą opinię spotęgował fakt, że pracownicy rozmawiali o swoich problemach zawodowych bardzo blisko mojego stolika.
Uwagi:
1. Adresy wspomnianych miejsc:
a) Piastowska 1, Katowice
b) Mariacka 1, Katowice
c) Batorego 2, Katowice
2. Strony internetowe możecie odwiedzić klikając w nazwę wspomnianą w tekście.
3. Baton na zdjęciu to Kosmos, wyprodukowany przez Zmiany Zmiany.
4. Kubek z pierwszego zdjęcia to bawarka w Bo Tak, ostatnie to mieszanka: grzane wino w Bo Tak i przepiękny talerz w Złotym Ośle. Środkowe zdjęcia ściany to także Bo Tak.
5. Wszystkie zdjęcia w dzisiejszej notce zostały wykonane telefonem. Mam nadzieję, że nie przeszkadza Wam za bardzo tak mizerna jakość.
Ha widzę, że muszę wybrać się do Katowic :)
OdpowiedzUsuńPewnie, w ogóle Polska pełna jest fajnych miejsc, które warto zobaczyć :)
Usuńw Złotym Ośle byłam i bardzo lubię się tam wybierać - tanio i smacznie :) do VegAnki koniecznie muszę się wybrać jak będę w Katowicach, a ZmianyZmiany to zdecydowanie najlepsze batony w galaktyce jakie jadłam! :D bardzo fajny wpis!
OdpowiedzUsuńCicho się przyznaję, że tego batona spróbowałam po raz pierwszy chyba miesiąc temu. Do skosztowania został mi jeszcze Aloha, ale pewnie w niedalekiej przyszłości go zjem. :)
UsuńJa zawsze jak jestem w jakimś nowym mieście to pierwsze co robię to szukam eko sklepów i sprawdzam jaki mają asortyment :P Bardzo ciekawy wpis :) A te kotlety ciecierzycowo - jaglane w sosie brzmią smakowicie :P
OdpowiedzUsuńU mnie wygląda to dokładnie tak samo, happycow, faceboook idą w ruch zawsze, jak planuję jakąś wizytę :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo prawda, w Kato jest duuużo fajnych wege miejsc, ale nie miałam czasu, by wszystkie odwiedzić. Następnym razem nadrobię :)
OdpowiedzUsuńFanka katowickiej moderny mogłaby się czuć obruszona :) http://moderna.katowice.eu/ Katowice pod względem architektonicznym są super, wystarczy pogrzebać :) bez obrazy, ale pod tym względem biją Gdynię na głowę (ale Gdynia wygrywa zatoką i stocznią, bulwarem nadmorskim.... więc już się nie burzę). Następnym razem koniecznie odwiedź Nikiszowiec, jest naprawdę piękny. Chyba sama będę musiała tam się wybrać, zwłaszcza, że ostatnio byłam w Kato za nie-wege czasów i z powyższego tekstu wynika, że mam trochę do nadrobienia ;) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńFaktycznie, jest wielu ludzi, którym Katowice się podobają i czują ich klimat... ale ja wciąż nie mogę się do nich przekonać tak na sto procent. Co nie zmienia faktu, że bywam tam tak często, jak mogę, bo chyba żadne miasto nie zaskakuje tak bardzo jak Kato. Dzięki za polecenie Nikiszowca, pewnie wybiorę się tam latem. Pozdrawiam serdecznie! :)
Usuńno niestety,mam podobne odczucia z wizyty w Bo Tak,opisy w menu i wystrój przyjemne,natomiast przygotowane jedzenie i obsługa fatalne...
UsuńO proszę, recenzję pisałam ponad rok temu i w międzyczasie słyszałam praktycznie same pochlebne opinie o tym miejscu. Myślałam, że trafiłam po prostu na gorszy dzień kucharza, ale skoro nie tylko ja mam złe wspomnienia, to coś w tym musi być...
UsuńObiecują wysłanie faktur za zakupy mailem do 14 dni,lecz pomimo upominania się faktury nigdy nie dochodzą.Oszuści.Nie polecam.
OdpowiedzUsuń