tag:blogger.com,1999:blog-87718963673705902662024-03-19T11:38:50.486+01:00MASZUBlog, na którym piekę rośliny, gadam głupoty i dzielę się fragmentem mojego życia. Chodźcie, będzie fajnie.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.comBlogger155125tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-73467650960627354842016-03-20T20:50:00.000+01:002016-03-22T12:42:20.540+01:00Nowe początki<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7qsxh4H6LewvroiqR4f9Czfsj09FBIJqMELvUk6DGU6sviYtfGMIgrvHvDE9zQxq2NAHpgE3TXLRdLpCyu8qWC1PoCDE44PlQP85ak77fdzBdCA_kxfllQaQvV9gHLoc7LVYVofjnKIk/s1600/DSC_0053a.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7qsxh4H6LewvroiqR4f9Czfsj09FBIJqMELvUk6DGU6sviYtfGMIgrvHvDE9zQxq2NAHpgE3TXLRdLpCyu8qWC1PoCDE44PlQP85ak77fdzBdCA_kxfllQaQvV9gHLoc7LVYVofjnKIk/s640/DSC_0053a.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wyobraźcie sobie, że jesteście blogerką kulinarną, która obraziła się na garnki, patelnie i piekarnik. Jeśli już gotujecie, to najchętniej z ultra prostych przepisów, które macie zapisane na kartkach powyrywanych ze starych pamiętników, albo szukacie w książce kucharskiej przepisu, do wykonania którego wszystkie składniki akurat macie w szafce. W najgorszym razie obiecujecie swoim znajomym pogaduchy i filiżankę herbaty, jeśli w zamian zrobią dla Was zakupy spożywcze.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
To w telegraficznym skrócie ja. Mniej więcej od pół roku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<a name='more'></a><br />
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy powstał pomysł założenia MASZU, akurat jechałam pociągiem ze Szczecina do Gdańska. Nie chciałam, by jakikolwiek pomysł wyleciał mi z głowy, więc wyciągnęłam zeszyt, kolorowe długopisy i spisywałam swoje idee na kolanie, w pociągu, który bez przerwy się kołysał. Na środku kartki napisałam ogromnymi literami KUCHNIA, a dookoła porozmieszczałam strzałki wskazujące na moje skojarzenia i to, o czym chciałam pisać. Kiedy dzisiaj spoglądam na tę kartkę widzę, jak bardzo zmieniłam się przez ten czas. Dzisiaj zdecydowanie nie podjęłabym się tematów DIY, nie po drodze mi także z recenzjami (to akurat wynika z tego, że jestem zbyt krytyczna), nie mam wyrobionego zdania na temat sprzętów kuchennych, o dietach nie chce mi się nawet myśleć, nie mówiąc nic o pisaniu. Wiele rzeczy odpadło, jednak ich miejsce szybko zostało zastąpione. Świadome wybory konsumenckie, życie w zgodzie ze sobą, ułatwianie sobie weganizmu. No i rzecz najważniejsza, która na początku w ogóle mnie nie interesowała. Fotografia kulinarna.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Musicie wiedzieć, że jeśli coś w ostatnich miesiącach ugotowałam, to głównie z myślą o tym, by to sfotografować. Tak już mam, że jak w coś wejdę, to nie mogę się odczepić. Więc przygotowywałam tony ciast, piekłam najróżniejsze warzywa, kombinowałam z nieciekawo prezentującymi się śniadaniami, starałam się odczarować wizerunek brejowatych potrawek. Wszystko po to, by zrozumieć, jak to jest, że jedno zdjęcie potrafi wywołać u człowieka ślinotok. Pewnie teraz Was rozczaruję, ale wciąż nie rozumiem wszystkich procesów, jakie zachodzą na linii oko-mózg, jednak codziennie uczę się czegoś nowego. Wiem, o jakiej porze mam najładniejsze światło w mieszkaniu, których naczyń na pewno nie będę używać do zdjęć, na co zwrócić uwagę, by zaczarować widza. Jednym słowem, z przeciętnej kucharki stałam się obiecującym fotografem kulinarnym (podkreślam jeszcze raz – obiecującym, wszystkich rozumów jeszcze nie pozjadałam!).</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Z miłości do jedzenia, a właściwie z miłości do fotografowania go, powstała moja nowa strona. Nie będzie tam przepisów (choć te i tak mam zamiar Wam podrzucać, jednak w o wiele fajniejszej formie!), znajdziecie za to wiele moich udanych (i tych nieudanych) zdjęć, objaśnienia, wskazówki, moje przemyślenia. Nie będzie to blog jedynie ze zdjęciami – uważam, że najlepiej uczyć się na błędach, więc z chęcią objaśnię Wam, dlaczego niektóre zdjęcia od razu trafiają do kosza, lub co zrobiłam, by niektóre z nich uratować. Nowa strona będzie przewodnikiem dla tych, którzy, jak ja, uwielbiają fotografię i chcą poprawić swój warsztat, zrozumieć sprawy techniczne, pozachwycać się foodpornem, albo po prostu poczytać, co u mnie słychać (nie zapominajcie, że jestem internetową gadułą i gdzieś muszę wylać swoje żale). Blog jeszcze bardziej o mnie, po prostu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dlatego już dziś zapraszam was do wchodzenia na <a href="http://klaudiaosiak.pl/" style="color: #3399cc;"><b><span style="font-size: x-large;">klaudiaosiak.pl</span></b></a>, gdzie od dzisiaj jest moje nowe miejsce. Jeszcze nie do końca urządzone, ale z każdym dniem, każdą notką będzie tam coraz przytulniej, obiecuję!</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-11274051821683356032016-01-31T17:35:00.000+01:002016-01-31T17:35:35.789+01:00Ulubione w styczniu<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: justify;">
Styczeń był dla mnie miesiącem dość... specyficznym. Z jednej strony czułam siłę i potrzebę by zwiedzać, sprawdzać, szukać, analizować, a z drugiej byłam bardzo zmęczona sesją, niepowodzeniami i jakimś zimowym rozmemłaniem. Wygrzewałam się przy piecu, czytałam książki, załatwiałam miliony spraw jednocześnie. Nauczyłam się, co sprawia mi przyjemność, a czego już robić nie lubię (co uważam za istotne, jeśli nie chce się marnować wiecznie czasu). W tym miesiącu postanowiłam także zmienić formułę podsumowania – mam nadzieję, że Wam się spodoba!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiomNHrKcusGsZe6MqvqXCBU8CYJDYDy09JQZ8WUrZgsflZPDVfZK4LZ2n3Nvy0xqxdr24zOVORMn85Y_usBTOyyK9dx5r3c0vEetBNOTKxvD7XOI1gbX22N9j6egx5Gs4ogMdL5Ldc8Ew/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiomNHrKcusGsZe6MqvqXCBU8CYJDYDy09JQZ8WUrZgsflZPDVfZK4LZ2n3Nvy0xqxdr24zOVORMn85Y_usBTOyyK9dx5r3c0vEetBNOTKxvD7XOI1gbX22N9j6egx5Gs4ogMdL5Ldc8Ew/s1600/3.jpg" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<a name='more'></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Prawdopodobnie to będzie najdziwniejsza rzecz, jaką powiem publicznie, ale w tym roku<b> naprawdę polubiłam mrozy</b> (mówię to ja, człowiek, który jeszcze dwa lata temu zamarzał przyklejony do grzejnika). Zwłaszcza te z początku miesiąca, kiedy wszyscy chowali się w ciepłych domach, a ja wsiadałam w tramwaj, wysiadałam gdzieś we Wrzeszczu i przyglądałam się starym budynkom, obserwowałam zachody słońca, a mróz przyjemnie szczypał mnie w nos. Zachwycałam się fasadami, wysokimi oknami, fragmentami starych malunków. Słońce pięknie świeciło, a ludzie z trudem łapali równowagę na śliskich chodnikach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Najlepszą nagrodą dla zziębniętego ciała po godzinnym spacerze okazał się<b> sok winogronowy</b>, który w zeszłym roku przygotowała mama A. Kiedy nie piłam soku, przerzucałam się na <b>napar z lipy</b> – to także prezent od mamy A., która nazbierała dla nas kwiatów i liści, a potem je ususzyła. Słoik z suszem pachnie piękniej niż najlepszy miód, a sam napar cudownie rozgrzewa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W styczniu <b>zachwycały mnie też blogi</b>, a właściwie to ich założycielki. Młode dziewczyny, które najcieplej wspominam, to<b> <a href="https://kobietybezdiety.wordpress.com/" style="color: #3399cc;">Zuza</a></b> i <b><a href="https://jaglowska.wordpress.com/" style="color: #3399cc;">Ola</a></b>. Zobaczcie, jak pięknie piszą, co gotują i jakie zdjęcia robią! Przyznaję, że jestem trochę zazdrosna, bo ja w ich wieku miałam jeszcze siano w głowie. A tu proszę, wszystko takie estetyczne, wyważone, mądre. Trochę starsza (choć nie stara!) jest też <a href="http://wkrainietajfunow.pl/" style="color: #3399cc;"><b>Karolina</b></a>, która pięknie opowiada o swojej pasji i podróżach. Prawdopodobnie nabiłam jej w ten weekend tysiące wejść, ale ciężko odejść od jej bloga. Gdzieś tam w zarodku czuję ukucie na myśl o miesiącu spędzonym w Australii i mam nadzieję, że kiedyś też będę mogła odhaczyć to miejsce na liście „do zobaczenia”.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli chodzi o <b>sport</b>, to było go w styczniu dużo. Powróciłam do regularnych treningów, zmieniłam plan i już widzę postęp! Nie będę ściemniać, ostatnio nic mi nie daje tyle energii, co godzina na siłowni. A ponieważ progres jest spory, to kto wie, może w marcu na sztandze pojawi się magiczne 100 kg? Dobra, ale nie miało być o tym – kolejnym ważnym sportowym momentem był dla mnie <a href="https://www.youtube.com/playlist?list=PLui6Eyny-Uzx5BRNB2_Kvycrn5h9OsaHC" style="color: #3399cc;"><b>Yoga camp</b></a>. Od razu zaznaczam, że zrezygnowałam jakoś po 8 dniu, ale to wydarzenie było dla mnie kluczowe. Dlaczego? Dlatego, że zrozumiałam ważną rzecz – to, że dwa lata temu joga w domu była dla mnie czymś cudownym, nie oznacza, że teraz też tak musi być (bo jest wręcz przeciwnie). Zauważyłam, że w domu nie potrafię się zrelaksować, myśli ciągle mi uciekają, a wiercący dziury w ścianie sąsiad wcale nie ułatwia sprawy. O wiele lepiej czuję się na zorganizowanych zajęciach. To, że zrezygnowałam tak wcześnie, wcale nie znaczy, że czuję porażkę względem zeszłego roku (bo przecież rok temu ukończyłam podobne wyzwanie) – wręcz przeciwnie, czuję, że podjęłam mądrą decyzję, rezygnując na tym etapie. Mimo wszystko uważam, że yoga camp to fajna sprawa i każdemu polecam spróbować.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W styczniu nie brakowało także <b>wrażliwych kobiet</b> – w tych gorszych dniach, kiedy miałam ochotę zawinąć się w koc i udawać tortillę, oglądałam dokumenty. Zaczęłam od<a href="http://www.filmweb.pl/film/Amy-2015-701669" style="color: #3399cc;"> <b>Amy</b></a>, tydzień temu poszłam do kina na<b> <a href="http://www.filmweb.pl/film/Janis-2015-747690" style="color: #3399cc;">Janis</a></b>, a parę dni temu obejrzałam w domu wywiad z <a href="https://www.youtube.com/watch?v=Xh3h6hc5AYg" style="color: #3399cc;"><b>Małgośką Halber</b></a>. Wszystkie one mają w sobie coś pięknego – mimo swojego wewnętrznego smutku potrafiły (i potrafią!) robić niesamowite rzeczy, choć wydawać by się mogło, że jest to niemożliwe. Nawet teraz, gdy próbuję jakoś je podsumować, nie potrafię ich skategoryzować. Po prostu są niesamowite. Tyle.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jednym z moich postanowień noworocznych było <b>wspieranie lokalnych twórców </b>najbardziej, jak tylko mogę. Dlatego też zrezygnowałam z zakupów w wielobranżowych sklepach sieciowych na rzecz lokalnych producentów. Ważne są dla mnie także knajpki, w których jadam na mieście – unikam sieciówek i wspieram ludzi, którzy zakładają własne biznesy. W styczniu znów zachwycałam się <b>deserem w <a href="https://web.facebook.com/mikroklimat.gdynia/?fref=ts" style="color: #3399cc;">Mikroklimacie</a></b>, a <b>obiad zjadłam w <a href="https://web.facebook.com/glownaosobowa/" style="color: #3399cc;">Głównej Osobowej</a></b> (trafiłam tam akurat przed zmianą menu, więc nie próbowałam jeszcze zimowej opcji wegańskiej). Jeśli chodzi o ubrania (a mam w nich straszne braki, bo od prawie roku nic nie kupiłam) to także stawiam na polskie marki – na początku miesiąca zamówiłam najprzyjemniejszy w dotyku golf marki <a href="http://tyszert.com/" style="color: #3399cc;"><b>Tyszert</b></a>, a parę dni temu doszła do mnie paczka z koszulką <b><a href="https://www.showroom.pl/marki/311,the-odder-side" style="color: #3399cc;">The Odder Side</a></b>. Obie rzeczy zostały uszyte i zaprojektowane w Polsce, z materiałów bardzo dobrej jakości. Gdybym była choć odrobię drobniejsza, pewnie zainwestowałabym też w koszulkę od<a href="https://www.showroom.pl/marki/1604,paru-paro" style="color: #3399cc;"> <b>Paru Paro</b></a>, bo bardzo mi się podobają.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejną ważną sprawą w styczniu były <b>książki</b>. Ze wszystkich, jakie przeczytałam, najbardziej chciałabym polecić dwie – <b><a href="http://lubimyczytac.pl/ksiazka/288387/zycie-na-miare-odziezowe-niewolnictwo" style="color: #3399cc;"><i>Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo </i>Marka Rabija</a></b> i<a href="http://lubimyczytac.pl/ksiazka/172943/etyka-w-modzie-czyli-csr-w-przemysle-odziezowym" style="color: #3399cc;"> <b><i>Etykę w modzie czyli CSR w przemyśle odzieżowym</i> Magdaleny Płonki</b></a>. Co mogę o nich powiedzieć? Myślę, że powinien przeczytać je każdy, bez względu na to, czy interesuje się modą, czy nie (wszak wszyscy nosimy ubrania i dokonujemy pewnych wyborów). Pozycje te długo nie dają o sobie zapomnieć, a fakty w nich przedstawione dla wielu ludzi mogą okazać się szokujące.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To wszystko, co mogę Wam polecić. A ponieważ sesja egzaminacyjna trwa w najlepsze... chętnie poczytam, co też Was zachwyciło w zeszłym miesiącu! Koniecznie zostawiajcie inspirujące linki do blogów, książek czy artykułów w komentarzach. Z wielką chęcią oderwę się od analizy włoskiego baroku, by zobaczyć, co też ciekawego ostatnio odkryliście.</div>
<br />
<div class="addthis_recommended_horizontal">
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-49855729031934297102016-01-27T18:10:00.000+01:002016-01-31T16:00:54.699+01:00Jak zrobić idealny hummus?<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: justify;">
Hummus szturmem wdarł się na zachodnie salony, a rok temu i u nas zadomowił się na dobre. Nie ma co się dziwić – ta prosta pasta z cieciorki potrafi smakować tak dobrze, że nie sposób o niej zapomnieć. I choć wielu ludzi twierdzi, że potrafi hummus przygotować, to jednak niewielu z nich wie, jak przyrządzić go idealnie. Czasem wydaje mi się, że jest to tajemnica, którą posiadają jedynie kucharze ze wschodu (uwierzcie lub nie, ale lepszego hummusu niż tego zrobionego prze Libańczyka nie jadłam), a nasi rodzimi kucharze próbują wręcz udoskonalać recepturę, by jak najbardziej wpasowała się w nasze europejskie gusta. Ja jednak najbardziej lubię klasykę i tak też przygotowuję pastę z cieciorki w domu. Dzisiaj podzielę się z Wami wskazówkami, które pomogą Wam przygotować najlepszy hummus, jaki kiedykolwiek wyszedł z Waszej kuchni.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiCT1YDstjVgJ13tvoHf1yWnnS2tfkCHLCVHVlEFfbZ5UAXX69QwbbS-ALkx1EFKsIy-vhMuTcgdR5GFV0_IKHi1naTRgCZJ4CTRD2YnwsSYxmuMlwSylnqO1i7ZGtXUYNLgsxYR3ndms/s1600/DSC_0019.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiCT1YDstjVgJ13tvoHf1yWnnS2tfkCHLCVHVlEFfbZ5UAXX69QwbbS-ALkx1EFKsIy-vhMuTcgdR5GFV0_IKHi1naTRgCZJ4CTRD2YnwsSYxmuMlwSylnqO1i7ZGtXUYNLgsxYR3ndms/s1600/DSC_0019.jpg" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><b style="text-align: justify;">CIECIERZYCA</b><br />
<div style="text-align: justify;">
Wyrzućcie z głowy, że dobry hummus można przygotować z ciecierzycy z puszki. Tę opcję chowamy głęboko do szuflady i raczej do niej nie zaglądamy. Najlepsza pasta powstaje z namoczonych (w ciepłej wodzie) przez noc (czyli około 12h) ziarenek, które następnie się odcedza, a potem gotuje przez około 40 minut w wodzie wymieszanej z łyżeczką sody oczyszczonej. Po ugotowaniu ziarna należy dokładnie ostudzić. Nie warto pomijać dodatku sody, bo dzięki niej ziarna gotują się szybciej i o wiele lepiej się miksują. To właśnie jej (i wodzie dodanej w późniejszym procesie) hummus zawdzięcza swoją gładkość. </div>
<div style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>TAHINI, ZIMNA WODA, SOK Z CYTRYNY</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Hummus bez tahini to nie hummus. Musi być go dużo, na tyle, by było wyczuwalne. Ja dodaję średnio od 1/2 do 3/4 szklanki tahini na 1-2 szklanki ugotowanych ziaren ciecierzycy. Zimna woda także jest bardzo ważna – to dzięki niej uzyskujemy ładny, jasny kolor pasty, a także odpowiednią konsystencję. Najważniejsze jest to, by wodę dodawać do pasty stopniowo w trakcie blendowania – dzięki temu jesteśmy w stanie określić, ile jej naprawdę potrzeba (a na podane proporcje dodaję jej około 1/2 szklanki). Co do soku z cytryny, to sprawa ma się bardzo podobnie jak przy tahini. Musi być i koniec. Najlepiej zacząć od wyciśnięcia soku z 1/4 cytryny i w trakcie miksowania próbować, choć dla mnie ideał ma prawie zawsze sok z połowy cytryny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>PRZYPRAWY, OLIWA, CZOSNEK, KMIN RZYMSKI, PAPRYKA WĘDZONA ITD.</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Tutaj także nie uznaję kompromisów. Jedyną przyprawą, którą dodaję do hummusu, jest odrobina soli. Od czasu do czasu zdarza mi się także wrzucić do masy ząbek czosnku, choć za nim nie przepadam. Wszelkie przyprawy, ziarna, oliwę, za'atar, czy cokolwiek nie przyszłoby Wam do głowy, daję na wierzch hummusu, nigdy do masy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>WARIACJE SMAKOWE</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Poprzedni punkt nie dotyczył warzyw, które nadają hummusowi niepowtarzalnego charakteru! Pieczone marchewki, papryka, seler, pietruszki, pomidory... Na cokolwiek przyjdzie Wam ochota, na pewno sprawdzi się w cieciorkowej paście! Warzywa wystarczy upiec do miękkości z odrobiną oliwy i przypraw, a potem dodać do blendowania, kiedy cieciorka będzie już wstępnie zmiksowana.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>OGÓŁEM</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Najważniejsze (dla mnie) jest to, by pasta nie miała żadnych grudek. Musi być zmiksowana bardzo dokładnie, by wręcz rozpływała się w ustach. Aby smak był wyraźny nie warto żałować tahini i soku z cytryny. Dodatki to już kwestia preferencji – niektórzy uwielbiają ostry hummus z chilli, inni (jak ja) lubią czuć wszystkie smaki i dodatków stosują bardzo mało. Hummus zawsze podaję polany oliwą (choć, oczywiście, jest to kwestia gustu) razem z pieczywem – czasem są to pity, czasem podpłomyki, zdarza się nawet, że smaruję pastą chleb na zakwasie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przygotowanie hummusu wcale nie jest tak trudne, jak mogłoby się wydawać. Wystarczy zaopatrzyć się w parę składników, postępować wg prostych zasad i... kombinować ze smakiem! </div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-43755578349742536372016-01-22T17:51:00.000+01:002016-01-22T17:51:38.621+01:00Brukselka w sosie sezamowym i granatem<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: justify;">
Za oknem zima na całego, a mojej głowie... wiosna. Chyba podświadomie bardzo tęsknię za kolorami i świeżymi warzywami niekorzeniowymi, bo ostatnimi czasy mogłabym jeść tylko jedno <span style="background-color: white; color: #545454; font-family: "arial" , sans-serif; font-size: x-small; line-height: 16.5455px; text-align: left;">–</span>zieleninę. Łapię się wszystkiego, co zielone i co znajdę na straganie u ulubionego rolnika. Jarmuż zajął miejsce szpinaku, który kiedyś był moją obsesją. Jem go w zupach, piekę czipsy, kręcę pesto do makaronu, a nawet podjadam na surowo. Nie tylko ja jestem niekwestionowaną fanką tej kapusty <span style="background-color: white; color: #545454; font-family: "arial" , sans-serif; font-size: x-small; line-height: 16.5455px; text-align: left;">–</span>moje koty wręcz wariują, gdy przynoszę z zakupów kolejny pęczek (choć dzisiaj, gdy przyniosłam całą gałąź, były lekko zdezorientowane). Nie inaczej sprawa ma się w przypadku brukselki. Co trzy dni kupuję kilogram i zjadam go sama, z nikim się nie dzieląc. Praktycznie codziennie zabieram ją na uczelnię i wciąż nie czuję nudy. Tak bardzo polubiłam jej smak, że chętnie jem ją jedynie posypaną odrobiną soli i pieprzu, choć równie często przygotowuję do niej sosy. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, jak można tego warzywa nie lubić <span style="background-color: white; color: #545454; font-family: "arial" , sans-serif; font-size: x-small; line-height: 16.5455px; text-align: left;">–</span> wydaje mi się, że brukselkę ogarnęła jakaś klątwa, która jeszcze parę lat temu wisiała nad szpinakiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJdxwS9fpOrBPmP16rwateOZmYqToVspSoYmC0qsATMBmzT5zx6nonQkftksZB5mj_ArQABvLoWBei1hQZxINtz-2QzfWIH8BPbdIn98sjhXDEQnX4lO4IemRHX0BgitZWbYNFucPmArs/s1600/DSC_0041.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJdxwS9fpOrBPmP16rwateOZmYqToVspSoYmC0qsATMBmzT5zx6nonQkftksZB5mj_ArQABvLoWBei1hQZxINtz-2QzfWIH8BPbdIn98sjhXDEQnX4lO4IemRHX0BgitZWbYNFucPmArs/s1600/DSC_0041.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a name='more'></a><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Aby zadowolić moją wewnętrzną potrzebę zieleniny, zawsze rano gotuję brukselkę, daję jej ostygnąć, a kiedy nachodzi mnie ochota na coś wytrawnego, gotuję kaszę lub ryż i przygotowuję prosty sos. Przepisem, który bardzo lubię, jest ten na brukselkę w mleku kokosowym. Dziś jednak zamiast mleka kokosowego użyłam tahini, a wierzch posypałam pestkami granatu. Całość okazała się być tak smaczna, że nie mogłabym nie podzielić się z Wami tym pomysłem. Spisze się idealnie, gdy tak jak ja, w parę minut będziecie chcieli przywołać wiosnę na talerzach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Jak ją przygotować?</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Wystarczy dowolną ilość brukselki obrać, pokroić, umyć i ugotować (zajmuje to około 8-10 minut), a następnie polać sosem przygotowanym z tahini, soku z cytryny, czosnku, wody i soli. Potem tylko dodać parę pestek granatu, ulubiony ryż lub makaron i gotowe.</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-21877227824288795862016-01-17T17:56:00.003+01:002016-01-17T19:05:59.766+01:00Wegańska gorąca czekolada<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><div style="text-align: justify;">Nie ma co się oszukiwać – aura za oknem nie sprzyja wszelkim aktywnościom. Najlepiej jest owinąć się w ulubiony koc, złapać książkę i ciepły napój. A wiadomo, że zimą nic nie smakuje tak dobrze, jak kubek rozgrzewającej czekolady! Napój ten kochają nie tylko dzieci, a jego przygotowanie nie zajmuje więcej niż 10 minut. Wystarczą słodkie daktyle, odrobina czekolady i kremowe mleko roślinne, by przygotować napój dodający energii i zaspakajający ochotę na słodycze.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5WIyXT9f8a7cH54Au1DvNVxLiMbg69kIM8oDtVWaxyAgS2GzhkP_V6WLCSUOFHASMjEtf5jutV1TAjUpMaVQuoEGhfE_YzBSS86N18nFO3hJZS2nyr-U1NfyNIRjC3_PvxuSV71MacVU/s1600/DSC_0034-2b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5WIyXT9f8a7cH54Au1DvNVxLiMbg69kIM8oDtVWaxyAgS2GzhkP_V6WLCSUOFHASMjEtf5jutV1TAjUpMaVQuoEGhfE_YzBSS86N18nFO3hJZS2nyr-U1NfyNIRjC3_PvxuSV71MacVU/s1600/DSC_0034-2b.jpg" /></a></div><div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><br />
</div><div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 24px;"></span></span></div><a name='more'></a><br />
Składniki:<br />
<span style="font-size: x-small;"><i>na 1 porcję</i></span><div><ul style="text-align: left;"><li><span style="text-align: justify;">1 szklanka dowolnego mleka roślinnego (np. sojowego) </span></li>
<li><span style="text-align: justify;">100 g suszonych daktyli</span></li>
<li><span style="text-align: justify;">3 kostki gorzkiej czekolady</span></li>
<li><span style="text-align: justify;">1 łyżka gorzkiego kakao lub karobu</span></li>
<li><span style="text-align: justify;">2 łyżki cukru brązowego (opcjonalnie)</span></li>
<li><span style="text-align: justify;">ewentualnie szczypta cynamonu lub odrobina chilli</span></li>
<li><span style="text-align: justify;">mleko kokosowe i skórka pomarańczowa do podania </span></li>
</ul></div><div><br />
<br />
Wykonanie:<br />
<div style="text-align: justify;">Daktyle zalewamy wrzątkiem ponad ich poziom i zostawiamy na około godzinę by zmiękły. Po tym czasie miksujemy je na gładką pastę z odrobiną wody, w której się moczyły. W garnuszku podgrzewamy mleko, dodajemy kakao, czekoladę i pastę daktylową. Czekamy, aż czekolada się rozpuści, a składniki połączą. Dosładzamy wg preferencji, ewntualnie dodajemy odrobinę cynamonu lub chilli. Przelewamy do kubka, dekorujemy mlekiem kokosowym i otartą skórką pomarańczową.</div></div></div><div><div class="addthis_recommended_horizontal"></div></div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-53403071968742560572016-01-13T18:25:00.000+01:002016-01-17T19:05:53.463+01:00Docenianie<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Nie wiem, od czego się zaczęło. Może od tego, że dużo czytam. A może od tego, że szybko się nudzę i obsesyjnie porządkuję przestrzeń, pozbywając się rzeczy. Istnieje też szansa, że wszystko zaczęło się wtedy, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że jestem introwertykiem. A może jednak chodziło o moment, w którym doszłam do wniosku, że życie jest po to, by je sobie utrudniać?</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiioBNjrU-BzSrc5Ki-Dw6Jlc_L-zyIJpZDQQDuqXqNcv-oyR3l2pHaQfPEwsZ9FFslJ51G2_C0IesPn8noX7DMKjWZ3SRTccgRWeGY9XPvG1TuTuPbf4NvXemKy8fl516TS7lFiCOJ3k4/s1600/DSC_0013.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiioBNjrU-BzSrc5Ki-Dw6Jlc_L-zyIJpZDQQDuqXqNcv-oyR3l2pHaQfPEwsZ9FFslJ51G2_C0IesPn8noX7DMKjWZ3SRTccgRWeGY9XPvG1TuTuPbf4NvXemKy8fl516TS7lFiCOJ3k4/s1600/DSC_0013.jpg" /></a></div><br />
<a name='more'></a><br />
</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Niezależnie od tego, jaki moment przyjęłabym za początek (choć po dłuższym namyśle jednak sądzę, że ma to dużo wspólnego z książkami), w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, dlaczego jestem taka durna. Dlaczego, mimo że mam wokół siebie cudownych ludzi, tulaste koty, mieszkam w najpiękniejszym mieście w Polsce, a w piwnicy mam zapas dżemów od babci na parę lat, wciąż czuję niedosyt. Kalendarz nie jest zapełniony po brzegi, moje zdjęcia wciąż nie są idealne (a wiele instagramowiczek przecież takie robi!), koleżanka po fachu dostała moje zlecenie, a pod blokiem nie stoi zaparkowany biały rower (oczywiście, mój!).</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Kompletnie nie chodziło mi wtedy o potrzeby materialne – raczej o poczucie, że moje życie nie jest wyjątkowe, bo nie mam się czym chwalić. Bo żeby się chwalić, potrzebne są czynniki (od razu dodam, że dla introwertyka, który nie ma przedmiotów, jest to zadanie bardzo trudne). Sami rozumiecie, że tosty w kształcie serc prezentują się o wiele lepiej, niż te przypalone i polane keczupem dla niepoznaki?</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Początkowo, kiedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy, o co mi dokładnie chodzi, myślałam nad tym, by wraz z nadejściem stycznia zacząć projekt <i>Mniej</i>, inspirowany <a href="http://lubimyczytac.pl/ksiazka/236988/mniej-intymny-portret-zakupowy-polakow" style="color: #3399cc;">książką Marty Sapały</a>. Wiązałoby się to z rezygnacją z zakupów, które nie są koniecznością, ograniczeniem wyjść i prawdopodobnie zachorowaniem na depresję (choć pewnie A. dosięgłoby to szybciej). Jednak po paru dniach zrozumiałam, że to ograniczenie nie jest dla mnie – nigdy nie kupuję niczego kompulsywnie, bo za bardzo lubię wiedzieć co i ile czego mam. A ponieważ jestem praktyczna i pragmatyczna do bólu, każda rzecz, której zakup w ogóle rozmyślam, jest starannie dobrana i służy mi tak długo, aż nie zacznie się rozpadać w rękach. Takie postanowienie sprawiłoby jedynie, że zaczęłabym źle czuć się z tym, że posiadam cokolwiek, choć wcale nie mam dużo (bo przecież gdybym miała, to bym się chwaliła).</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Koleje objawienie przyszło do mnie wtedy, gdy zdałam sobie sprawę z prostych mechanizmów: lubię pewne rzeczy, bo kojarzą mi się ze zdarzeniami. Im więcej pozytywnych skojarzeń mam związanych z czymś (obojętnie, czy są to pięć razy cerowane skarpetki, czy oczojebna pocztówka z drugiego końca świata), tym jestem szczęśliwsza. Co za tym idzie, to nie przedmioty dają mi szczęście, a momenty. Wschody słońca, które oglądałam zza szyby samochodu, ciepła herbata z sokiem w mroźny wieczór, najtańszy pierścionek z allegro, który zmieniał kolor (ot, taki młodzieńczy pierścionek zaręczynowy), poduszka z namalowanym kotem, na której przespałam prawie wszystkie noce swojego życia. Chociaż pierścionka już nie mam, a sok malinowy też dawno wypiłam, nie brak mi tych przedmiotów, bo wciąż mam ciepłe wspomnienia. I to jest ważne. Nie przedmioty piękne, modne czy stylowe. Nie przedmioty w ogóle. Istotą jest to, żeby łapać chwile, zapamiętywać je, cieszyć się nimi lub wyciągać wnioski. O Instagramie niedługo wszyscy zapomną, toster się popsuje, a biały rower ktoś może ukraść.</div><div style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Dzielenie się pięknymi chwilami jest wspaniałe, jednak nie jest koniecznością. To ja muszę czuć się dobrze z przestrzenią, którą tworzę (niezależnie od tego, czy jest to przestrzeń rzeczywista czy wirtualna), a nie kreować swój wizerunek na potrzeby lajków i serduszek. Czasem mam ochotę pokazać światu, jak jestem szczęśliwa, a innym razem potrzebuję pobyć sama. Nie mogę wiecznie oglądać się na innych, bo zapominam wtedy o sobie. A kto jak kto, ale ja dla siebie muszę być najważniejsza. Dlatego otwieram oczy jeszcze szerzej i chłonę: piękną pogodę, zapachy dochodzące z kuchni, trzeszczący parkiet pod stopami i ciepło za dużego swetra. Mogłabym się podzielić z Wami wieloma takimi niuansami, jednak nie widzę takiej potrzeby. Przecież życie jest po to, żeby je sobie utrudniać. I jeśli tylko zrobicie to umiejętnie, zauważycie, jak wielkie szczęście macie wokół siebie i jak wiele jesteście w stanie dać innym.<br />
<br />
Uwagi:<br />
1. Hasło, które widzicie na zdjęciu, to wizytówka polskiej marki odzieżowej <a href="http://tyszert.com/" style="color: #3399cc;">Tyszert</a>.</div></div><div><div class="addthis_recommended_horizontal"></div></div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-17474835818355639592016-01-06T18:28:00.000+01:002016-01-08T16:57:34.132+01:00Buraczany krem z ziemniakami i jabłkiem<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><div style="text-align: justify;">Zimą mój organizm wręcz domaga się ciepłych i rozgrzewających zup. Czasem gotuję tradycyjną pomidorówkę lub ogórkową, czasem zdarza mi się przygotować gar zupy "wszystko-co-było-w-lodówce-i-trzeba-to-zjeść", niekiedy sięgam po przepisy z książek kucharskich, ale najbardziej lubię przepisy, które zamieszczają inni blogerzy. A że przemaglowałam w ostatnich miesiącach zupę z selera, marchwi, porową, a także czosnkową, przyszedł najwyższy czas na wykorzystanie buraka!</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Przepis prawie idealny wpadł mi w oko na blogu Liski z White Plate <span style="background-color: white; color: #545454; font-family: arial, sans-serif; font-size: x-small; line-height: 16.5455px; text-align: left;">–</span> tak samo, jak autorka, uwielbiam zupę buraczkową ze smażonymi ziemniakami i cebulą, więc postanowiłam wypróbować jej recepturę. W przepisie zmieniłam jedynie śmietankę na mleko kokosowe (kto jeszcze nie próbował połączenia buraków z kokosem, niech szybko nadrabia!) i dodałam smażone jabłka z majerankiem. Na michę takiej zupy skuszą się nawet ci, którzy zazwyczaj reagują na buraki skwaszoną miną. Musicie uwierzyć mi na słowo, że to połączenie nie daje o sobie zapomnieć.</div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmChlIRADiRAAYkDC70uR1GiC_TUlv_yXxQWUNpYvsfy1m-laRkK4KjTajsWKWMGkNnVoCudL03grfYKbIJYyG8ZCV-OUv3snVCD1PWxYC2-6vQ0owmuYmi1-giOk-jozc_-4AlV2huUg/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmChlIRADiRAAYkDC70uR1GiC_TUlv_yXxQWUNpYvsfy1m-laRkK4KjTajsWKWMGkNnVoCudL03grfYKbIJYyG8ZCV-OUv3snVCD1PWxYC2-6vQ0owmuYmi1-giOk-jozc_-4AlV2huUg/s1600/2.jpg" /></a></div><br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Składniki:<br />
<i><span style="font-size: x-small;">na 3-4 porcje</span></i><br />
<ul style="text-align: left;"><li>4 buraki</li>
<li>2 ziemniaki</li>
<li>2 cebule</li>
<li>2 ząbki czosnku</li>
<li>1 l bulionu warzywnego</li>
<li>1/2 puszki mleka kokosowego (200 ml)</li>
<li>sok wyciśnięty z 1/2 cytryny</li>
<li>2 łyżki oleju</li>
<li>sól i pieprz</li>
</ul><br />
Dodatkowo:<br />
<ul style="text-align: left;"><li>2-3 ziemniaki (pokrojone w kostkę i ugotowane)</li>
<li>1 jabłko</li>
<li>1 cebula</li>
<li>1 łyżeczka cukru</li>
<li>2-3 łyżki oleju</li>
<li>sól i pieprz</li>
<li>suszony majeranek</li>
</ul><br />
<br />
Wykonanie:<br />
<div style="text-align: justify;">Warzywa na zupę obierz, pokrój na mniejsze kawałki, polej olejem, posól, a następnie upiecz w 180 stopniach przez około 30-40 minut. Kiedy będą już miękkie, przełóż je do garnka, zalej bulionem i gotuj jeszcze około 15-20 minut. Pod koniec gotowania dodaj sok z cytryny, mleko kokosowe i przyprawy do smaku. Zupę zmiksuj na gładki krem. W międzyczasie na patelni rozgrzej olej i podsmaż na nim posiekaną drobno cebulę z solą i cukrem, a po chwili dodaj także pokrojone w małą kostkę jabłko, ugotowane ziemniaki i suszony majeranek. Smaż przez chwilę, aż jabłka się skarmelizują. Zupę podawaj na ciepło, z kleksem mleka kokosowego i smażonymi ziemniakami.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div>Uwagi:<br />
1. Przepis inspirowany <a href="http://whiteplate.com/2016/01/zupa-z-pieczonych-burakow-z-siekanymi-ziemniakami-i-smietana-bazyliowa/">tym</a> od Liski.<br />
2. Jeśli bardzo lubisz smak kokosa, dodaj więcej mleka kokosowego do zupy.</div><br />
<br />
<div class="addthis_recommended_horizontal"></div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-22904777084183653842016-01-03T18:10:00.000+01:002016-01-08T16:57:41.868+01:00Nietypowe mleka roślinne<div style="text-align: justify;">Dawno, dawno temu (a przynajmniej ja odnoszę wrażenie, że minęło sto lat) pokazywałam Wam na blogu <a href="http://maszu.blogspot.com/2014/11/domowe-mleka-roslinne.html" style="color: #3399cc;">jak przygotować domowe mleka roślinne.</a> Tamten wpis przygotowałam z myślą o wszystkich tych, którzy nie przepadają za smakiem soi, a do innych wariantów smakowych nie mają dostępu (lub cena sklepowa jest zbyt wysoka). Jeśli jednak znudziły Wam się proponowane przeze mnie mleka kokosowe, ryżowe, owsiane lub migdałowe, a wciąż nie wyobrażacie sobie życia bez zabielonej kawy, przychodzę do Was z kolejnymi inspiracjami.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIVAsDNtV-MAWe-hG8xm0LuC8V-2jY2G-sGqeLuwaHwepOJVPTOfZfy4xdL2uck_I8HFC3OJo02Kw0iCIafpQ6aOjHjV90h5ravm3JIOYucv5KQvOXWmeMyVmik6DFY423EjgWxKAGxmg/s1600/2b.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIVAsDNtV-MAWe-hG8xm0LuC8V-2jY2G-sGqeLuwaHwepOJVPTOfZfy4xdL2uck_I8HFC3OJo02Kw0iCIafpQ6aOjHjV90h5ravm3JIOYucv5KQvOXWmeMyVmik6DFY423EjgWxKAGxmg/s1600/2b.jpg" /></a></div><br />
<br />
<br />
<br />
</div><div style="text-align: justify;">Mleko roślinne można przygotować z praktycznie każdych ziaren, pestek czy zbóż. W większości przypadków wystarczy zalać je wrzątkiem, przepłukać, a następnie zmiksować z wodą i przecedzić. Do smaku warto dodać odrobinę soli i cukru, czasem przydaje się także odrobina esencji waniliowej (polecam ten patent zwłaszcza wtedy, kiedy przygotowane mleko nie do końca Wam pasuje <span style="background-color: white; color: #545454; font-family: arial, sans-serif; font-size: x-small; line-height: 18.2px; text-align: left;">–</span> z odrobiną aromatu wanilii wszystko smakuje milion razy lepiej!). No więc jak, gotowi i zmobilizowani, by przygotować mleko jaglane, gryczane, laskowe i słonecznikowe?</div><div style="text-align: justify;"><br />
<a name='more'></a><br />
</div><div style="text-align: justify;">Składniki:<br />
<span style="font-size: x-small;"><i>na około litr napoju</i></span></div><ul><li style="text-align: justify;">1 szklanka: ugotowanej kaszy jaglanej, orzechów laskowych, pestek słonecznika lub suchej kaszy gryczanej niepalonej</li>
<li style="text-align: justify;">3-4 szklanki wody</li>
<li style="text-align: justify;">szczypta soli i cukru</li>
<li style="text-align: justify;">ewentualnie: odrobina esencji waniliowej lub cynamonu</li>
</ul><div style="text-align: justify;">Wykonanie:</div><div style="text-align: justify;">Orzechy lub pestki lub zalej wrzątkiem ponad poziom i odstaw na około 1-2 h, by łatwiej się miksowały (ugotowanej kaszy jaglanej nie trzeba moczyć, ponieważ jest bardzo miękka, natomiast kaszę gryczaną należy moczyć około 12 godzin). Po tym czasie odlej wodę i zmiksuj ziarna/orzechy/cokolwiek co tam masz z 3-4 szklankami wody (ilość wody będzie zależała od tego, jak gęsty napój chcesz otrzymać), szczyptą soli i cukru. Przelej ciecz przez gazę lub sitko, by płyn był bez drobinek. Przechowuj je w lodówce do tygodnia.</div><div style="text-align: justify;"><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfcJYMJC5AyhLH-sDZdA505Mmnv3TxdINDPCMqcEdd-g-nDbkRkqnJ_k1JY6ofDEzVzQLz5-WY-ys63J2cw0oz_E55fGG1AE_1vK9M9iSor93XEbZyfi72pT7yagZXFo5gE6fR6IhXEco/s1600/1b.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfcJYMJC5AyhLH-sDZdA505Mmnv3TxdINDPCMqcEdd-g-nDbkRkqnJ_k1JY6ofDEzVzQLz5-WY-ys63J2cw0oz_E55fGG1AE_1vK9M9iSor93XEbZyfi72pT7yagZXFo5gE6fR6IhXEco/s1600/1b.jpg" /></a></div><br />
<br />
</div><div style="text-align: justify;">Uwagi:</div><div style="text-align: justify;">1. Jak już wspomniałam, mleko można przygotować praktycznie ze wszystkiego. Jeśli masz swój ulubiony smak, koniecznie napisz o tym w komentarzu, by inni również mogli go spróbować!</div><div style="text-align: justify;">2. Różne mleka można ze sobą mieszać <span style="background-color: white; color: #545454; font-family: arial, sans-serif; font-size: x-small; line-height: 18.2px; text-align: left;">–</span> ja czasem mieszam mleko jaglane z orzechowym (obojętnie, czy to laskowym, czy migdałowym), bo w takiej formie bardziej mi smakuje.</div><div style="text-align: justify;">3. Do mleka można dodawać różne dodatki, by nabrało nowego i oryginalnego smaku.<br />
4. Pozostałości po robieniu mleka nigdy nie wyrzucam! Przygotowuję z nich <a href="http://maszu.blogspot.com/2014/12/weganskie-trufle.html" style="color: #3399cc;">słodkie trufle.</a><br />
5. Mleko roślinne ma to do siebie, że lubi się rozwarstwiać. Nie jest to oznaką psucia. Wystarczy jedynie wymieszać mleko przed spożyciem, by wróciło do normy.</div><br />
<br />
<div class="addthis_recommended_horizontal"></div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-90915337629275032992015-12-30T18:42:00.002+01:002016-01-08T16:57:49.466+01:00Ulubione w 2015 roku<div style="margin-bottom: 0cm;"><div style="text-align: justify;">Lubię podsumowania, bo najczęściej wspomina się w nich tylko to, co dobre. W odchodzącym już roku działo się tyle, że aż nie mogę uwierzyć, że zdarzało mi się mówić „Nudzi mi się. Zrobimy coś szalonego?”. Sporo nauki, wiele wrażeń, obcowania ze sztuką, odpowiedzialności i trudnych decyzji – to już za mną. Oprócz tego w minionym roku udało mi się zadbać o MASZU najlepiej, jak tylko mogłam, czego najlepszym dowodem jest 127 napisanych przeze mnie notek, tona zdjęć na <a href="https://www.instagram.com/maszu.blog/" style="color: #3399cc;">instagramie</a>, moje gorzkie żale na <a href="https://web.facebook.com/maszublog/" style="color: #3399cc;">fanpejdżu</a> i to, że wciąż chce się Wam mnie czytać.</div></div><div style="margin-bottom: 0cm;"><div style="text-align: justify;"><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6dZ-9MFWtJPSTEfLRHEFfNbLIYIkZcfr9wLTASYgKsQzO5_XqehtcEZZZgQ498xElSfR5RJdvt1BAdTKcx9PnOX1cUywuwo9Kx2gDAyOfkSUyxfwIUPjBqvDLMuXXEgTRs7rbzmG4oeY/s1600/3a+kopia.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6dZ-9MFWtJPSTEfLRHEFfNbLIYIkZcfr9wLTASYgKsQzO5_XqehtcEZZZgQ498xElSfR5RJdvt1BAdTKcx9PnOX1cUywuwo9Kx2gDAyOfkSUyxfwIUPjBqvDLMuXXEgTRs7rbzmG4oeY/s1600/3a+kopia.jpg" /></a></div><br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Waszymi ulubionymi przepisami były zdecydowanie <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/04/pesto-z-modej-pokrzywy.html" style="color: #3399cc;">pesto z młodej pokrzywy</a>, <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/07/weganskie-lody-limonkowo-bazyliowe.html" style="color: #3399cc;">lody limonkowo-bazyliowe</a>, <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/04/owsiane-ciasteczka-z-masem-orzechowym.html" style="color: #3399cc;">ciasteczka z masłem orzechowym</a>, <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/03/weganska-chaka.html" style="color: #3399cc;">chałka</a> i <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/08/najlepszy-weganski-biszkopt-ze-sliwkami.html" style="color: #3399cc;">biszkopt ze śliwką</a>. Dostałam dużo sygnałów, że spodobały Wam się także niektóre <a href="http://maszu.blogspot.com/search/label/s%C5%82owotok" style="color: #3399cc;">teksty</a>: <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/10/weganizm-na-studencka-kieszen.html" style="color: #3399cc;">weganizm na studencką kieszeń</a>, <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/09/co-jem-na-diecie-roslinnej.html" style="color: #3399cc;">co jem na diecie roślinnej</a>, <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/02/jak-byc-zym-weganinem.html" style="color: #3399cc;">jak być złym weganinem</a>, a także <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/07/zycie-w-wersji-uwaznej-czyli-slowlife.html" style="color: #3399cc;">życie w wersji uważnej, czyli slowlife</a>. Ja za to wciąż przygotowuję <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/06/focaccia-z-pomidorkami-i-pieprzem.html" style="color: #3399cc;">focaccię</a> (nie pytajcie, ile jej upiekłam w święta), <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/04/chleb-na-cydrze-z-jabkiem.html" style="color: #3399cc;">chleb na cydrze</a>, <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/09/najprostsze-weganskie-ciasteczka.html" style="color: #3399cc;">pieguski</a> i zajadam się <a cc="" color:="" href="http://maszu.blogspot.com/2015/08/czeko-sliwka-na-zime.html" style="color: #3399cc;">czekośliwką</a>.</div></div><div style="margin-bottom: 0cm;"><div style="text-align: justify;"><br />
</div></div><div style="margin-bottom: 0cm;"><div style="text-align: justify;">Przyznaję, że do tej pory nie przeżyłam tak intensywnego roku – nauczyłam się fotografowania przy użyciu obiektywu manualnego (w tym z paru zdjęć jestem bardzo dumna – możecie je zobaczyć na <a href="https://www.flickr.com/photos/klaudiaosiak" style="color: #3399cc;">flickr</a>), wzięłam udział w akcjach promujących ważne dla mnie idee (jak <a href="https://web.facebook.com/ASMKMD/?fref=ts" style="color: #3399cc;">Mój Kot Ma Dom</a> czy <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/07/karma-wraca-za-ciacho-fotorelacja.html" style="color: #3399cc;">Karma wraca</a>), spełniłam swoje marzenie i odbyłam kurs fotograficzny u Kingi Błaszczyk-Wójcickiej. Byłam na paru wegańskich imprezach, z których najlepiej wspominam <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/06/trojmiejska-veganmania-fotorelacja.html" style="color: #3399cc;">Trójmiejską Veganmanię</a>. Choć nie było czasu na to, by podróżować tak często, jak robiłam to w zeszłym roku, udało mi się pojechać do paru <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/01/weganka-w-katowicach.html" style="color: #3399cc;">polskich</a> <span id="goog_516985551"></span><a href="http://maszu.blogspot.com/2015/05/weganka-w-warszawie.html" style="color: #3399cc;">miast</a><span id="goog_516985552"></span> oraz <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/06/weganka-w-berlinie-green-market.html" style="color: #3399cc;">zobaczyć</a> <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/07/weganka-w-berlinie-cz-ii.html" style="color: #3399cc;">Berlin</a>. W końcu znalazłam aktywność fizyczną, która sprawia mi tyle samo frajdy, co parę lat temu <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/05/sow-kilka-o-bieganiu-i-fotorelacja-z-2.html" style="color: #3399cc;">bieganie</a>. I choć często jestem <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/06/dziewczyna-na-siowni.html" style="color: #3399cc;">jedyną dziewczyną, która nie boi się na siłowni sięgnąć po ciężary</a>, jest mi z tym dobrze.</div></div><div style="margin-bottom: 0cm;"><div style="text-align: justify;"><br />
</div></div><div style="margin-bottom: 0cm;"><div style="text-align: justify;">Jest jeszcze wiele rzeczy, które chciałabym zrobić – odwiedzić wiele miejsc, częściej wychodzić ze swojej strefy komfortu, zmienić mieszkanie czy ułożyć puzzle mające pięć tysięcy elementów. Mam nadzieję, że choć część moich zwariowanych pomysłów uda się zrealizować w nadchodzącym roku (bardzo na to liczę!). I Wam życzę tego samego – szczęścia, wynikającego ze spełniania marzeń.</div></div><br />
<br />
<div class="addthis_recommended_horizontal"></div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-19620688832852064352015-12-28T18:20:00.000+01:002016-01-08T16:57:55.891+01:00Postanowienia 2016: spróbuj weganizmu!<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Wiecie, co oznacza koniec roku? Oprócz imprezy z buzującymi napojami, Krzysztofem Ibiszem w Polsacie i dojadaniem poświątecznych resztek, jest jeszcze jedna ważna sprawa – postanowienia noworoczne. Rok temu przekonywałam Was, że <a href="http://maszu.blogspot.com/2014/12/postanowienia-2015-jak-zostac-wege.html" style="color: #3399cc;">postanowienie zmiany diety na wege</a> wcale nie jest takie trudne do zrealizowania i dalej uważam, że tak jest! Poza tym w zeszłorocznej notce podałam parę linków, które uważam za pomocne dla wszystkich tych, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z roślinami.</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjm_wD4953Qc-_olJsdlmlOjhEQwlNDDlUcN7w2a2t0u2gdkRmR1gJjv-SeWgsQ3EvH6ACurGlDUz5Mflq1IUWKMjboPaGJUX4580MUu2njft4ZkpovmGj3bGKWkXKD_cTVAIl9VC8ML5c/s1600/DSC_0104.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjm_wD4953Qc-_olJsdlmlOjhEQwlNDDlUcN7w2a2t0u2gdkRmR1gJjv-SeWgsQ3EvH6ACurGlDUz5Mflq1IUWKMjboPaGJUX4580MUu2njft4ZkpovmGj3bGKWkXKD_cTVAIl9VC8ML5c/s1600/DSC_0104.JPG" /></a></div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"></div><a name='more'></a><div style="text-align: justify;">W tym roku jednak wychodzę z odrobinę innego założenia – nie chcę przekonywać Was do całkowitej zmiany swojego sposobu jedzenia. <b>Dziś chcę Was zachęcić, byście w swojej codziennej diecie zamieścili choć jeden wegański posiłek. </b>Nie dwa, nie wszystkie, jeden (oczywiście, bardziej zaznajomieni z kuchnią roślinną mogą pokusić się o więcej). Niezależnie od tego jaki tryb życia prowadzicie, ile czasu poświęcacie na jedzenie i gotowanie, jaka jest wasza płeć, zainteresowania, cokolwiek. Nie liczy się także to, ile mięsa czy nabiału zjecie poza tym posiłkiem. Jeden ma być złożony wyłącznie z roślin. Każdego dnia. Dlaczego? Otóż zostało udowodnione, że <a href="http://www.sciencealert.com/new-study-reveals-84-of-vegetarians-return-to-meat" style="color: #3399cc;">większość wegetarian i wegan po pewnym czasie wraca do starych nawyków żywieniowych</a>. A <a href="http://veganstrategist.org/2015/08/17/what-the-meat-industry-can-do-against-the-animal-rights-movement/" style="color: #3399cc;">gdyby każdy człowiek w minimalnym stopniu zrezygnował z jedzenia mięsa i produktów odzwierzęcych, przyniosłoby to o wiele lepsze rezultaty</a> (mowa jest tu nie tylko o zdrowiu i samopoczuciu, ale także o korzyściach dla planety).</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"><b>Jak podają badania, gdyby w Stanach Zjednoczonych każdy Amerykanin zrezygnował z jednego mięsnego posiłku tygodniowo (!), ocaliłoby to 450 milionów krów każdego roku. Aby sami weganie osiągnęli taki wynik, potrzeba by ich było 4,5 miliona. </b>Choć pokazane przeze mnie dane nie dotyczą Europy, to – wbrew powszechnej opinii – statystyki na naszym kontynencie wyglądałyby bardzo podobnie; wszak wciąż wiele osób jada mięso i nie czuje potrzeby rezygnacji z niego.<br />
<br />
</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"><b>Jeśli podejmiecie się tego wyzwania w przyszłym roku to pamiętajcie, że macie tonę możliwości! </b>W porannej owsiance wystarczy podmienić mleko krowie na sojowe, kanapki do pracy posmarować ekspresową pastą fasolową, na obiad upiec warzywa albo przygotować warzywne curry, a na kolację zjeść lekką sałatkę. Inspiracji możecie szukać na blogach, w książkach kucharskich i... we własnej lodówce! Na pewno macie tam rzeczy, które z łatwością mogą stać się wegańskim posiłkiem. Inne – jak wspomniane wcześniej mleko – można szybko i łatwo podmienić na roślinną opcję. <br />
<br />
</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Choć początkowo mogłoby się wydawać, że jest to trudne zadanie, to po chwili zastanowienia na pewno przyznacie mi rację, że nawet zagorzali mięsożercy dadzą radę. <b>W końcu nie proszę Was o schudnięcie 50 kg albo pobicie własnego rekordu w rzucie oszczepem. To tylko jeden posiłek.</b> Nie ma tu rzucania się na głęboką wodę, rozpaczliwego poszukiwania smaku ukochanych parówek czy salami. Nawet jedząc na mieście da się znaleźć roślinne opcje (chociażby frytki), więc wymówka „za często jadam na mieście” odpada. Dozwolone są pierogi z kapustą i grzybami (te poświąteczne ;)), alkohol, masło orzechowe, wędliny sojowe i wszystko inne, co jest zrobione z roślin, a wpadnie Wam w ręce. Warzywa, owoce, kasze, strączki, pieczywo, oleje, orzechy – wszystko to jak najbardziej się nadaje.<br />
<br />
</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"><b>Jeśli wciąż nie jesteście przekonani, odsyłam Was do przygotowanego przeze mnie <a href="http://maszu.blogspot.com/p/weganski-starter.html" style="color: #3399cc;">wegańskiego startera</a>.</b> Znajdziecie w nim teksty, które napisałam, by pomóc wszystkim tym, którzy nie wiedzą od czego zacząć.</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Mam nadzieję, że choć trochę Was zmotywowałam i spróbujecie diety wegańskiej. Nie jest to nic trudnego – wystarczy zacząć, a potem będzie już tylko lepiej. </div><br />
<br />
<div class="addthis_recommended_horizontal"></div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-60042404295534675102015-12-22T18:17:00.000+01:002016-01-08T16:58:03.328+01:00Awaryjne, czekoladowe ciasto jaglane bez pieczenia<div style="text-align: justify;">Jest jeden typ ciasta, który nie wymaga większych przygotowań, odpalania piekarnika i biegania po sklepach w poszukiwaniu odpowiednich składników. Mowa oczywiście o jagielnikach, czyli ciastach z kaszy jaglanej. Nie spotkałam się z prostszym przepisem: kaszę wystarczy ugotować, wymieszać z mlekiem kokosowym, przygotować spód w blenderze i tadam! Ciasto ląduje na parę godzin do lodówki. Tak w skrócie można opisać awaryjne ciasto, jedno z moich ulubionych.</div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5g5GrPJ7UqhYI-pm5_5jWA2cXh2RWxnu3XAcRnRXXGcpIVIDYcsI6rdBogRdvO8YOoG1zgiBuazvA9kEP-P7duBjD-Y7sqc9xXX6CVYfsc2204YpHp6n0XFW2xgj9Z_eccjdeWe9BFy0/s1600/DSC_0004a+kopia.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5g5GrPJ7UqhYI-pm5_5jWA2cXh2RWxnu3XAcRnRXXGcpIVIDYcsI6rdBogRdvO8YOoG1zgiBuazvA9kEP-P7duBjD-Y7sqc9xXX6CVYfsc2204YpHp6n0XFW2xgj9Z_eccjdeWe9BFy0/s1600/DSC_0004a+kopia.jpg" /></a></div><br />
<div style="text-align: justify;"></div><a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;"><b>Składniki i wykonanie:</b></div><div style="text-align: justify;">Po te wskazówki odsyłam Was do<a href="http://maszu.blogspot.com/2014/12/bezglutenowe-ciasto-jaglane-bez.html" style="color: #3399cc;"> zeszłorocznego wpisu</a>, który wciąż jest chętnie czytany. Do mojej tegorocznej wersji dodałam jedynie parę łyżek kakao do masy i do spodu, a sok z cytryny zastąpiłam pomarańczą (dodałam także otartą skórkę). Wierzch polałam rozpuszczoną czekoladą. Sama nie wiem, którą wersję bardziej lubię, więc musicie sami spróbować, jaki smak jagielnika będzie Waszym ulubionym.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">To ostatni z postów przedświątecznych na MASZU. Mam nadzieję, że spędzicie kolejne dni w ciepłej atmosferze, z dala od zgiełku i nacieszycie się atmosferą świąt. <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/12/swieta-w-wersji-slow.html" style="color: #3399cc;">Ja mam taki zamiar</a>, a Wam życzę spełnienia najskrytszych marzeń.</div><br />
<br />
<div class="addthis_recommended_horizontal"></div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-49566753864386311282015-12-20T16:56:00.000+01:002016-01-08T16:58:27.663+01:00Święta w wersji slow<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Prawdopodobnie każdy z Was jest właśnie w świątecznym amoku – odlicza dni do świąt, gorączkowo sporządza listy zakupów, kończy pakowanie prezentów, szuka lampek choinkowych schowanych gdzieś w czeluściach piwnicy. Przyznaję bez bicia, że ja też to robiłam, jednak w tym roku mówię tradycji „dosyć!” i odpoczywam. Tyle i aż tyle.<br />
<span style="font-size: small;"><br />
</span> <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi69vIQ7jFdMqJm2z32r_7SU7_6zZsg7vgzHkYhAmTpQin0iQDMKI3wU1ak6rFrOxeSWYu4KyKSDoVM9pYlXklePGOxJEzvKb2NfB-mpTw5Z0nCbBCb5rX7tGte4XGU7Z62Nhg4pdsHXMM/s1600/DSC_0078.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi69vIQ7jFdMqJm2z32r_7SU7_6zZsg7vgzHkYhAmTpQin0iQDMKI3wU1ak6rFrOxeSWYu4KyKSDoVM9pYlXklePGOxJEzvKb2NfB-mpTw5Z0nCbBCb5rX7tGte4XGU7Z62Nhg4pdsHXMM/s1600/DSC_0078.jpg" /></a></div><br />
<a name='more'></a>Zauważyłam, że z roku na rok coraz mniej radości sprawiają mi święta. <b>Magiczna atmosfera gdzieś ucieka, gdy w głowie krążą jedynie myśli o kupieniu jak najdroższych prezentów</b>, ulepieniu jak najlepszych pierogów, wyczajeniu największej promocji na masę makową i ubraniu największej choinki, by pochwalić się znajomym. Wartości, które zwykle towarzyszyły świętom, gdzieś się rozmywają, a <b>blogerzy chętnie wyłapują wynikające z konsumpcjonizmu pobudki</b> (chyba przyznacie mi rację, że jeszcze nigdy nie było tyle wpisów o idealnych prezentach dla bliskich, tonie pomysłów co postawić na świątecznym stole czy porad dotyczących strojenia choinki). <b>Ja w tym roku szukam alternatyw i mam zamiar robić tylko to, co sprawia mi bezwarunkową przyjemność.</b><br />
<br />
Ponieważ nienawidzę lepić pierogów, po prostu tego nie zrobię. W listopadzie, kiedy byłam u rodziców, zjadłam ich tyle, że zdecydowanie mi starczy. <b>Z typowo świątecznych potraw przygotowuję jedynie <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/12/najlepsza-marchewka-do-bezryby-po-grecku.html" style="color: #3399cc;">bezrybę po grecku</a> i pewnie <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/10/weganski-pasztet-grzybowy-z-jabkiem.html" style="color: #3399cc;">pasztet</a></b>, bo te smaki ostatnio bardzo mi pasują. W moim zapracowanym świecie nie ma miejsca na wegetariański bigos, uszka, boczniakowe śledzie czy wymyślne tofurniki (choć ciasto jaglane pewnie zrobię). Dlaczego? Bo nie są to smaki, na które właśnie teraz mam ochotę (bo co stoi na przeszkodzie, by zrobić bigos w kwietniu?) i nie chcę marnować czasu na wielogodzinne stanie przy garach. Po prostu nie widzę w tym sensu.<br />
<br />
Także zakupy i licytowanie się, kto kupi lepszy prezent, nie są dla mnie. Wyznaję zasadę: <b>albo książka, albo ręcznie przygotowany prezent</b>. O wiele więcej radości sprawia mi przygotowanie mieszanki na ciasto, którą mogę wsypać do słoika i dać bliskim, niż bezcelowe bieganie po galerii w poszukiwaniu bardziej pomarańczowego żelu pod prysznic. Wiem, że obdarowywana osoba o wiele bardziej doceni prezent, w który włożyłam odrobinę pracy, niż ten na szybko kupiony w pierwszym lepszym sklepie.<br />
<br />
Strategia, którą obrałam na te święta jest banalna – robić tylko to, co sprawia mi przyjemność.<b> Przez tych parę dni chcę chodzić na spacery (i w końcu zabrać A. na Westerplatte!), obserwować tegoroczny niezimowy grudzień, układać puzzle, odprężyć się i czytać książki.</b> Nie będzie miejsca na gorączkowe gotowanie, niewygodne rozmowy (wiecie, babcie pytające o narzeczonych i te sprawy), jedzenie dziesiątego kawałka ciasta, a później zaleganie na kanapie i oglądanie znów tych samych filmów. Przyznaję, że w ciągu roku nic mnie tak nie męczyło, jak właśnie święta i uczucie zaraz po nich – mocne postanowienie, że za chwilę, już za momencik będę Nową Klaudką, kiedy tylko przyjdzie nowy rok, a z nim spełnianie postanowień.<br />
<br />
Chcę Wam tylko powiedzieć, że w <b>święta powinno chodzić o to, by było nam po prostu dobrze</b>. Niezależnie od tego, co lubicie robić; dużo jeść, spotykać się z rodziną, leżeć na kanapie, czy może wolicie z samego rana iść pobiegać, a potem zjeść sałatkę z odtłuszczonym majonezem, to właśnie powinien być ten czas, kiedy ładujecie akumulatory i czujecie, że dobrze Wam w tym miejscu, gdzie jesteście. Dla mnie oznacza to odpoczynek od nadmiaru obowiązków, wsłuchanie się w siebie, poukładanie ubrań w szafie i słuchanie pół dnia Franka Sinatry. I tego też Wam życzę na nadchodzące dni – czasu dla siebie i spełniania swoich marzeń, nawet jeśli oznacza to chrzanienie tradycji i podanie o jedną potrawę mniej, niż zakładał idealny plan. </div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><br />
<br />
<div class="addthis_recommended_horizontal"></div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-2440149473972428562015-12-17T18:25:00.000+01:002016-01-08T16:58:19.590+01:00Pasta soczewicowa z makiem<div style="text-align: justify;">Zastanawialiście się kiedyś, co można zrobić z makiem oprócz tradycyjnego makowca? Ja owszem. Od tygodnia głowiłam się, co zrobić z ziarenkami, które kupiłam już ponad rok temu i wciąż ich nie wykorzystałam. Było ich za mało na przygotowanie słodkiej masy makowej, nie po drodze mi było też z plackami czy owsianką. A że w lodówce czekała reszta ugotowanej soczewicy, pomyślałam, że zaryzykuję i połączę ze sobą te dwa smaki.<br />
<br />
</div><div style="text-align: justify;">Okazało się, że połączenie soczewicy, maku i sosu sojowego to jedno z najlepszych rozwiązań, jakie kiedykolwiek przyszło mi do głowy. Początkowe obawy szybko odeszły, a ja musiałam dogotowywać kolejną porcję strączków, bo pasta bardzo nam zasmakowała. Na pewno przypadnie do gustu także tym, którzy lubią wytrawne smaki z odrobiną słodyczy przełamanej aromatem wędzonych śliwek. Kto wie, może polubicie ją tak bardzo, że przygotujecie ją na świąteczny stół?</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMg4wEQj4sfWMPk2U6rtIHNDWrqogJcAfwgnq9cuhsZkGUA-mfhJC8CTMa-Pb_Xz6T3gwTSUhIbl__tXpT9OJdMi7nDSyzqDCU_nfRrpCBCt1LYUyQ3o9hCmS3js0DLd4qM9GGuTS9hnQ/s1600/DSC_0097.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMg4wEQj4sfWMPk2U6rtIHNDWrqogJcAfwgnq9cuhsZkGUA-mfhJC8CTMa-Pb_Xz6T3gwTSUhIbl__tXpT9OJdMi7nDSyzqDCU_nfRrpCBCt1LYUyQ3o9hCmS3js0DLd4qM9GGuTS9hnQ/s1600/DSC_0097.jpg" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"></div><a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">Składniki:</div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: x-small;">na około 8 kanapek</span></div><ul><li style="text-align: justify;">1,5 szklanki ugotowanej zielonej soczewicy</li>
<li style="text-align: justify;">2 łyżki maku</li>
<li style="text-align: justify;">1 cebula</li>
<li style="text-align: justify;">3 łyżki oleju</li>
<li style="text-align: justify;">1 łyżeczka sosu sojowego (u mnie tamari)</li>
<li style="text-align: justify;">sól i pieprz</li>
<li style="text-align: justify;">4-5 wędzonych śliwek</li>
<li style="text-align: justify;">1 liść laurowy</li>
<li style="text-align: justify;">2 ziarna jałowca</li>
<li style="text-align: justify;">1 łyżeczka syropu z agawy lub cukry trzcinowego</li>
</ul><div style="text-align: justify;">Wykonanie:</div><div style="text-align: justify;">Cebulę pokrój w drobną kostkę i usmaż na oleju razem z liściem laurowym, jałowcem i syropem z agawy. Kiedy będzie już zarumieniona, wyciągnij przyprawy i dorzuć na patelnię sos sojowy i mak, a po chwili soczewicę, by jak najwięcej wody odparowało. Masę przełóż do blendera, zmiksuj i przypraw do smaku. Na koniec dodaj pokrojone w drobną kostkę śliwki. Podawaj z ulubionym pieczywem,</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Uwagi:</div><div style="text-align: justify;">1. Jeśli nie lubisz wędzonej śliwki, zrezygnuj z niej. Opcją dla bardziej odważnych będzie zastąpienie ich w połowie suszonymi daktylami. Pasta będzie miała wtedy słodszy smak (co mnie bardzo odpowiada, A. z kolei woli podstawową wersję).</div><div style="text-align: justify;">2. Masę możesz także zapiec przez około 30-40 minut w 180 stopniach, by otrzymać soczewicowo-makowy pasztet.</div><br />
<br />
<div class="addthis_recommended_horizontal"></div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-87689049682529647142015-12-15T18:13:00.000+01:002016-01-08T16:58:11.966+01:00Kisiel buraczany ze śliwką i pomarańczą<div style="text-align: justify;">Jaką zupę jada się u Was na święta? Jestem prawie pewna, że większość pomyślała o grzybowej albo barszczu! Pewnie ciężko będzie Wam w to uwierzyć, ale u moich rodziców jada się zupę... owocową! Szczerze jej nie znoszę i od paru lat łypię na nią złowieszczo okiem, podczas gdy moja siostra zjada swoją porcję, a później dojada po innych. Zupa przypomina rozwodniony kisiel, bez wyraźnego smaku, z kawałkami mrożonych owoców i makaronem. Brzmi dziwacznie, prawda?<br />
<br />
</div><div style="text-align: justify;">Aby choć trochę odczarować moje złe wspomnienia z zupo-kisielem świątecznym, przygotowałam swoją wersję, pełną smaków i aromatów, które uwielbiam! Choć mogłoby się wydawać, że burak nijak nie nadaje się do zrobienia kisielu, to jednak w połączeniu z pomarańczą i suszonymi śliwkami zaczyna smakować jak idealny, zimowy deser! Ciekawa jestem, co powiedziałaby moja siostra na taką zamianę jej ulubionej świątecznej potrawy? :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghyphenhyphenQVjQynZP6XaoBKdnBDAZom-bMmixynQdsTuRr-ctpUxQWwm1Y4JMOu0jqJ-yRcvxUaNj7cpOxGz-5yp5s3_eD_Qi_RBDwqWfw80jScaoptMaDhEmnWDJX5NRW-wM2ejxMl7cZArVTw/s1600/1b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghyphenhyphenQVjQynZP6XaoBKdnBDAZom-bMmixynQdsTuRr-ctpUxQWwm1Y4JMOu0jqJ-yRcvxUaNj7cpOxGz-5yp5s3_eD_Qi_RBDwqWfw80jScaoptMaDhEmnWDJX5NRW-wM2ejxMl7cZArVTw/s1600/1b.jpg" /></a></div><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
<a name='more'></a><br />
</div><div style="text-align: justify;">Składniki:</div><span style="font-size: x-small;">na dwie porcje</span><br />
<ul><li style="text-align: justify;">300 ml świeżego soku buraczkowego</li>
<li style="text-align: justify;">100 g suszonych śliwek</li>
<li style="text-align: justify;">sok wyciśnięty z 1 pomarańczy</li>
<li style="text-align: justify;">3-4 goździki</li>
<li style="text-align: justify;">2 łyżki mąki zieminaczanej</li>
<li style="text-align: justify;">2-3 łyżki cukru brązowego (ewentualnie)</li>
</ul><div style="text-align: justify;">Wykonanie:</div><div style="text-align: justify;">Suszone śliwki zalej wrzątkiem i odstaw na kilka minut by zmiękły. Połowę soku buraczanego podgrzej w rondelku z goździkami i sokiem pomarańczowym. Gotuj przez parę minut, aż goździki oddadzą swój aromat, po czym wyłów je. Namoczone śliwki zmiksuj na gładką pastę (możesz dodać kilka łyżek wody z moczenia, by pasta łatwiej się zmiksowała) i dodaj ją do gotującego się soku. W szklance wymieszaj mąkę ziemniaczaną i resztę soku, po czym połącz z resztą składników (jeśli chcesz dosłodzić kisiel, zrób to teraz). Cały czas mieszaj kisiel trzepaczką, by nie porobiły się grudki. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Uwagi:</div><div style="text-align: justify;">1. Jeśli zależy Ci na nieskazitelnie gładkiej konsystencji, pomiń śliwki i użyj więcej cukru lub melasy. Kisiel będzie tak samo smaczny.</div><br />
<br />
<div class="addthis_recommended_horizontal"></div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-81930246441345639422015-12-13T17:25:00.000+01:002015-12-13T17:25:53.667+01:00Najlepsza marchewka do bezryby po grecku<div style="text-align: justify;">
Mam pewne dziwne przyzwyczajenia, których nie sposób obejść. Uwielbiam gęstą zupę pomidorową, ale tylko taką, która ma marchewki pokrojone w słupki (nie daj boże w kostkę!), a reszta warzyw z bulionu musi być wyciągnięta. Każda inna pomidorówka nie jest już tak dobra, bo nie spełnia moich wytycznych (wierzcie lub nie, ale tej z pokrojonymi w kostkę warzywami nawet nie tykam). </div>
<div style="text-align: justify;">
Podobnie ma się sprawa z warzywami po grecku (tymi tradycyjnie dodawanymi do ryby; my zamiast mięsa dodajemy inne produkty, ale o tym jeszcze napiszę). Nie lubię, kiedy marchewka z dodatkami tworzy jednolitą masę, bardzo słodką od nadmiaru marchewek, wręcz paćkowatą. Najchętniej jadam mieszankę, w której nie ma selera, warzywa starte są na grubych oczkach tarki, a całość jest dobrze skomponowana – ani ultrasłodka, ani mdła i bez wyrazu. I zgadnijcie co? Właśnie takie warzywa dzisiaj Wam pokażę! </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpBhohZmKJPS9HzBF-6oyEqfrQg178G_7Vrv29dYV9c6gIfiKDGpZo_qDsLVr6oW4yVIqggl_4orU2De1NSTeLkT_3QIjUWnwCleA1I0W9FFcZpP2Qb3inHG-WUAnrDgPfVDE_W9nkX7I/s1600/DSC_0005d.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpBhohZmKJPS9HzBF-6oyEqfrQg178G_7Vrv29dYV9c6gIfiKDGpZo_qDsLVr6oW4yVIqggl_4orU2De1NSTeLkT_3QIjUWnwCleA1I0W9FFcZpP2Qb3inHG-WUAnrDgPfVDE_W9nkX7I/s1600/DSC_0005d.jpg" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Składniki:</div>
<div style="text-align: justify;">
na 4 duże porcje (lub 6 małych)</div>
<div>
<ul>
<li style="text-align: justify;">4 marchewki (około 340 g)</li>
<li style="text-align: justify;">2 pietruszki ( około 280 g)</li>
<li style="text-align: justify;">1 biała część pora ( około 200 g)</li>
<li style="text-align: justify;">1 cebula</li>
<li style="text-align: justify;">200 g koncentratu pomidorowego (średni słoiczek)</li>
<li style="text-align: justify;">3 - 4 liście laurowe</li>
<li style="text-align: justify;">4 ziela angielskie</li>
<li style="text-align: justify;">6 ziaren jałowca</li>
<li style="text-align: justify;">2-3 łyżki sosu sojowego</li>
<li style="text-align: justify;">szczypta cukru</li>
<li style="text-align: justify;">2 łyżki oleju</li>
<li style="text-align: justify;">sól i pieprz</li>
<li style="text-align: justify;">1 płat nori (ewentualnie)</li>
</ul>
<div style="text-align: justify;">
Wykonanie:</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Cebulę pokrój w kostkę, pora w półksiężyce, a marchewki i pietruszki obierz i zetrzyj na grubych oczkach tarki. Na dużej patelni lub w garnku rozgrzej olej i zeszklij cebulę ze szczyptą cukru, liśćmi laurowymi, zielem angielskim i jałowcem. Po około 2 minutach dodaj pora i smaż jeszcze chwilę. Kolejno dodaj marchew i pietruszkę, podduś około 3 minuty, a następnie wlej koncentrat pomidorowy i 1-2 szklanki wody (tyle, by łatwo mieszało się masę, jednak uważaj, by nie zrobić z sosu zupy). Przypraw sosem sojowym, solą i pieprzem, dodaj pokruszony płat nori (jeśli go używasz), przykryj i gotuj jeszcze 5-10 minut (wystarczy, że warzywa zmiękną, nie należy ich rozgotowywać). Podawaj z kotletami sojowymi, płatami selera lub seitanem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Uwagi:</div>
<div style="text-align: justify;">
1. Zamiast ryby dodaję do marchewki (w zależności od zawartości lodówki) pokrojone kotlety sojowe, kotlety z selera lub seitan. Kotlety sojowe wystarczy ugotować w bulionie, a następnie obtoczyć w cieście naleśnikowym z kawałkami nori (są niezbędne by nadać rybnego smaku) i przyprawie do ryb, po czym usmażyć. Podobnie można przygotować grube plastry selera. Z seitanem jest mniej roboty, wystarczy go jedynie podsmażyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
2. Do masy marchewkowej dodaję glon nori wtedy, gdy nie przygotowuję dodatkowo kotletów. Dzięki niemu sos ma morski smak.</div>
<div style="text-align: justify;">
3. Potrawę przechowuję w lodówce i jadam na zimno. Jeśli mam ochotę na ciepłe danie, odgrzewam je w piekarniku i podaję z ugotowanymi ziemniakami.</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-12937436809898490752015-12-11T17:58:00.000+01:002015-12-12T11:24:31.264+01:00Ostre pierniczki z marchewkowym lukrem<div style="text-align: justify;">
Chyba nie myśleliście, że jako jedyna blogerka przespałam okres przedświąteczny?! Chociaż wpisy pojawiają się na blogu rzadziej niż ustawa przewiduje, to ja wciąż przesiaduję w kuchni i pichcę, kręcę, smaruję. A że oprócz jadania u siebie bywam ostatnio też gościem, obdarowuję gospodarzy domowymi ciastkami (zazwyczaj tymi z <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/04/owsiane-ciasteczka-z-masem-orzechowym.html" style="color: #3399cc;">masłem orzechowym</a> lub <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/09/najprostsze-weganskie-ciasteczka.html" style="color: #3399cc;">pieguskami</a>). W grudniu jednak zmieniam nieco utarte schematy i sięgam po pieprzne pierniczki z kolorowym lukrem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam ciastka o ostrym i zdecydowanym smaku. Nie dla mnie cynamon, kardamon czy wanilia, gdy mogę postawić na odrobinę więcej imbiru i pieprzu. Chociaż nie wszystkim gra w duszy podobnie, ja zawsze staram się przemycić odrobinę ostrości do świątecznych łakoci. Dla złagodzenia polewam je lukrem w kolorze brzoskwiniowym i oto są <span style="background-color: white; color: #545454; font-family: "arial" , sans-serif; font-size: x-small; line-height: 18.2px; text-align: left;">– </span>bombowe pierniczki, idealne na świąteczny czas.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiiUemtVQcG3mDPBRCh-zlBNI8-wBx45QLYFu8uGBT6gLG2nqpyARkDQqCxvlaI4LNZIUmnitx8AGHjuCzHyA9PK59R8IoHyEOKNrblLh9-yuxEAAm99IEwQ5bzi20WmcAtzc7TcGpHy8/s1600/DSC_0003.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiiUemtVQcG3mDPBRCh-zlBNI8-wBx45QLYFu8uGBT6gLG2nqpyARkDQqCxvlaI4LNZIUmnitx8AGHjuCzHyA9PK59R8IoHyEOKNrblLh9-yuxEAAm99IEwQ5bzi20WmcAtzc7TcGpHy8/s1600/DSC_0003.JPG" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Składniki:</div>
<div style="text-align: justify;">
na około 30 pierniczków</div>
<ul>
<li style="text-align: justify;">2 szklanki mąki</li>
<li style="text-align: justify;">1/2 szklanki cukru brązowego drobnego (do wypieków)</li>
<li style="text-align: justify;">200 g margaryny wegańskiej</li>
<li style="text-align: justify;">ewentualnie 2-3 łyżki zimnej wody</li>
<li style="text-align: justify;">1 łyżeczka proszku do pieczenia</li>
<li style="text-align: justify;">1 łyżeczka esencji waniliowej</li>
<li style="text-align: justify;">1 3/4 łyżeczki cynamonu</li>
<li style="text-align: justify;">1 1/2 łyżeczki startego imbiru</li>
<li style="text-align: justify;">3/4 łyżeczki zmielonego pieprzu</li>
<li style="text-align: justify;">1/4 łyżeczki mielonego kardamonu</li>
<li style="text-align: justify;">1/4 łyżeczki mielonego anyżu</li>
<li style="text-align: justify;">1/4 łyżeczki startej gałki muszkatołowej</li>
<li style="text-align: justify;">1/4 łyżeczki mielonych goździków</li>
<li style="text-align: justify;">szczypta soli</li>
</ul>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Na lukier:</div>
</div>
<div>
<ul>
<li style="text-align: justify;">cukier puder</li>
<li style="text-align: justify;">odrobina świeżego soku marchwiowego</li>
</ul>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Wykonanie:</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Mąkę razem z przyprawami przesiej do miski, wsyp cukier i pokrojoną na mniejsze kawałki margarynę. Zagnieć ciasto dłońmi, ewentualnie dodając 2-3 łyżki zimnej wody do masy, by składniki się lepiej połączyły. Zawiń ciasto w folię spożywczą i odłóż do lodówki na 30 minut. Po tym czasie wyciągnij masę, rozwałkuj na grubość około 0,5 cm i wytnij dowolne kształty. Piecz przez około 30-35 minut w rozgrzanym do 180 stopni piekarniku. Dokładnie ostudź. Kiedy ciastka będą już w temperaturze pokojowej, przygotuj gęsty lukier, wsypując cukier puder do miseczki i dodając odrobinę soku. Posmaruj pierniczki lukrem i odstaw na chwilę do zastygnięcia.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Uwagi:</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
1. Nie lubię kupnych mieszanek do piernika, ponieważ zawierają one głównie cynamon. O wiele chętniej przyprawiam ciastka sama, dodając te składniki, które najbardziej lubię.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
2. Jeśli pierniczki mają zawisnąć na choince, przed pieczeniem wytnij w nich małe kółeczka, przez które później będzie można przełożyć nitkę.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
3. To nie jest przepis na miękkie ciasteczka, jednak jeśli zamkniesz je w szczelnym słoiku i pozostawisz tam na parę dni, powinny zmięknąć.</div>
</div>
<br />
<div class="addthis_recommended_horizontal">
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-64473783706276405332015-12-08T18:00:00.000+01:002015-12-11T20:30:00.600+01:00Kalendarze z misją 2016!<div style="text-align: justify;">W tym roku, tak samo jak w zeszłym, zachęcam Was do kupowania nie byle jakich prezentów! Zamiast ściennych kalendarzy z półnagą kobietą lub przysłowiem na każdy dzień o wiele lepiej jest zakupić prezent, który nie tylko wywoła uśmiech na twarzy obdarowywanego, ale także wspomoże fundację lub organizację pomagającą zwierzętom. W tym roku przygotowałam dla Was spis najciekawszych propozycji, które zachwyciły mnie grafikami, zdjęciami lub sama idea wydała mi się niezwykle ciekawa. Zapraszam więc kociarzy, psiarzy oraz wszystkich zwierzolubów do oglądania!</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a align="left" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5z1uTCbOWx2bNrGfPFuyflEwDgfa4_eJqt-w-rSu6PcVwoDLdsfyODvQ86nSKP6G9YCT4DwOrjpq4gwO6SpRxLwJITSLpkvjAUxoUDFGJn6T6fsOzM3H3_TWOxPNCGdyFW1NG0yfUB4I/s1600/DSC_0021.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 0em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5z1uTCbOWx2bNrGfPFuyflEwDgfa4_eJqt-w-rSu6PcVwoDLdsfyODvQ86nSKP6G9YCT4DwOrjpq4gwO6SpRxLwJITSLpkvjAUxoUDFGJn6T6fsOzM3H3_TWOxPNCGdyFW1NG0yfUB4I/s1600/DSC_0021.JPG" /></a></div><div style="text-align: center;"><a name='more'></a><br />
</div><div style="text-align: justify;"><a href="http://fundacjakot.pl/kotorysunki-2016/" style="color: #3399cc;">KOTORYSUNKI</a></div><div style="text-align: justify;">To kalendarz, który widzicie na zdjęciach do tej notki. Jestem wierna Fundacji Kot i kalendarze z tej serii kupuję zawsze jako pierwsze. Rysunki i grafiki maksymalnie mnie rozczulają i z niecierpliwością czekam na kolejne miesiące, by móc zobaczyć, jaki kociak będzie towarzyszył mi przez następnych trzydzieści dni. Cena to 20 zł + koszt wysyłki.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><a href="https://web.facebook.com/kotylion.viva/posts/919361104778268?__mref=message_bubble" style="color: #3399cc;">Koci kalendarz fundacji Viva!</a></div><div style="text-align: justify;">Prawdziwe koty, ich historie, niewymuszone pozy (ten, kto widział kiedyś kota leżącego na środku pokoju wie, o czym mówię!). Kociaki siedzące, leżące, rude, czarne, poturbowane przez los i co najważniejsze – te, które mają w życiu odrobinę szczęścia, bo ktoś im pomógł. Cena tego stada to 25 zł + koszt wysyłki.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><a href="https://www.naszezoo.pl/pl/p/-Kalendarz-charytatywny-dla-bezdomnych-zwierzakow/5415?utm_source=Facebook&utm_medium=post&utm_term=Kalendarz_promo14112015&utm_campaign=Fanpage_dlaschroniska.pl" style="color: #3399cc;">Kalendarz charytatywny dla bezdomnych zwierząt</a></div><div style="text-align: justify;">Po zalewie kocich futerek przyszła pora na te psie, czyli kalendarz, który zachwyci niejednego fana kundelków wszelkiej maści, a spodoba się także amatorom pięknej fotografii. Choć przedstawione na zdjęciach psiaki (i jeden kot!) nie są rasowe, wielkookie i pięknie umaszczone, mają na pyszczkach wypisaną miłość. I chyba dla tego widoku, dla miłości wylewającej się z każdej strony, warto kupić ten kalendarz. Cena to 19,90 (niestety nie wiem, czy przesyłka jest dodatkowo płatna).</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><a href="http://sklep.planetazdrowie.pl/index.php?id_product=436&controller=product" style="color: #3399cc;">Korabkowy Kalendarz Przyjaciół</a></div><div style="text-align: justify;">Mam wrażenie, że schronisko w Korabiewicach jest najbardziej znanym schroniskiem w Polsce, co znaczy, że dobrze spełnia swoją rolę! Tamtejsze psiaki pięknie pozowały do zdjęć, a by im pomóc, należy zakupić kalendarz w jednym z trzech wydań – A4, A3 i A3 koński (co wiąże się także ze zmienną ceną 13, 23 i 33 zł). Można je nabyć przez internet lub w sklepie partnerskim.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><a href="http://www.decobazaar.com/pieskie-zycie" style="color: #3399cc;">Pieskie życie</a></div><div style="text-align: justify;">Dowiedziałam się o tym kalendarzu dzięki Fundacji Dwa Plus Cztery i od razu zakochałam się w tych uroczych psiakach, wyglądających niczym wyciągnięte z filmu retro! Piękna kolorystyka zdjęć i stylizacja sprawia, że z ogromną radością wyczekuje się na kolejny miesiąc. Jest to najdroższy z proponowanych przeze mnie kalendarzy (kosztuje 50 zł + wysyłka), jednak moim zdaniem zdecydowanie warto!</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhwn1jCcc6Rn2OGo_V224vkHSUQuFa01IU1RAskO5pjxHXV0mzoU9UMH0vcIoa63j5sEZ200tYlbRk51IH52pqilsTRGpYaoUbqcEJDdL6-v50z18CFAg-vJUwHoEzJrB5UJQGl4Bb7WY/s1600/DSC_0027.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhwn1jCcc6Rn2OGo_V224vkHSUQuFa01IU1RAskO5pjxHXV0mzoU9UMH0vcIoa63j5sEZ200tYlbRk51IH52pqilsTRGpYaoUbqcEJDdL6-v50z18CFAg-vJUwHoEzJrB5UJQGl4Bb7WY/s1600/DSC_0027.JPG" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><a href="http://allegro.pl/kalendarz-2016-zwierzetomwpotrzebie-i5813408840.html" style="color: #3399cc;">Zwierzętom w potrzebie</a></div><div style="text-align: justify;">Mieszanka doskonała – kotki, pieski, sarenki, konie, a nawet lisy. Dochód ze sprzedaży zostanie przekazany schronisku dla zwierząt w Elblągu oraz Ośrodkowi w Jelonkach. Świetny prezent dla każdego, kto nie ma sprecyzowanych preferencji, a po prostu uwielbia zwierzaki. Cena to 30 zł + koszt wysyłki.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><a href="http://allegro.pl/ShowItem2.php?item=5820421867" style="color: #3399cc;">Kalendarz KTOZ</a></div><div style="text-align: justify;">Kolejne piękne zdjęcia, okraszone mottem na każdy miesiąc. Znajdziecie tam zwierzaki, które pozostają pod opieką krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętamii i wciąż czekają na swojego człowieka. Koszt kalendarza to 20 zł + koszt wysyłki.</div><div style="text-align: justify;"><a href="https://animalia.pl/viva-kalendarz-wybierz-miska-2016/szczegoly/33767/"><br />
</a></div><div style="text-align: justify;"><a href="https://animalia.pl/viva-kalendarz-wybierz-miska-2016/szczegoly/33767/" style="color: #3399cc;">Wybierz miśka</a></div><div style="text-align: justify;">Ostatni, choć nie mniej fajny! W tym roku akcję Wybierz Miśka wspomagają siostry Przybysz, znane ze swojego wegetarianizmu. Jest to kolejna zwierzęca mieszanka, która wspomoże różne fundacje i schroniska (m.in. Fundację Viva! czy Pomorski Koci Dom Tymczasowy). Cena to tylko 20 zł + koszt wysyłki.<br />
<br />
Uwagi:<br />
1. Wszystkie kalendarze są podlinkowane tak, byście jak najsprawniej mogli przejść do strony zakupu. :)</div><br />
<div class="addthis_recommended_horizontal"></div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-41530560553145560382015-11-29T18:03:00.000+01:002015-11-29T21:12:17.546+01:00Ulubione w listopadzie<div style="text-align: justify;">
Bardziej spostrzegawczy czytelnicy bloga pewnie zauważyli, że nie pojawiło się podsumowanie października. Nie zapomniałam o nim, jednak planowałam bardziej rozbudowany wpis – oczywiście, na planach się zakończyło, a mój pomysł zrealizuję pewnie za rok. W ramach zadośćuczynienia dzisiejszy wpis będzie dłuższy, bogatszy i jeszcze bardziej wypasiony. A co mi tam!<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmOjLut-nDSdbNK7dKMRxIMGZTXAFbDH5dGTgFkRQG-kqR6CHUKnvpH9U7RIjpbGEnu-gajNIOqreieIjgSEcGLbGGqE2pXKCU7qZUKgL16W1xqkif511QY2Z-ExOS4yWFMlhbYytENLs/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmOjLut-nDSdbNK7dKMRxIMGZTXAFbDH5dGTgFkRQG-kqR6CHUKnvpH9U7RIjpbGEnu-gajNIOqreieIjgSEcGLbGGqE2pXKCU7qZUKgL16W1xqkif511QY2Z-ExOS4yWFMlhbYytENLs/s1600/2.jpg" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<b><a href="http://www.otwarteklatki.pl/dobre-decyzje/" style="color: #3399cc;">Biuletyn Otwartych Klatek</a> <i>Bez Ości</i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Bardzo lubię e-booki wypuszczane przez OK, bo wiem, że wszystkie przepisy zostały przetestowane i pokazują, że kuchnia wegańska nie jest nudna! Choć część o daniach bezrybnych nie jest najnowszą, to właśnie tę Wam polecam, zwłaszcza w okresie przedświątecznym. Znajdziecie w niej wiele inspirujących przepisów i porad dotyczących tego jak zorganizować wegańskie święta.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Zapiekanki w <a href="https://web.facebook.com/vbgdansk/" style="color: #3399cc;">vb #veganburgers </a></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Pewnej okropnej środy (jeśli weźmie się pod uwagę, jakie zajęcia mam w uczelnianym planie tego dnia, to okazuje się, że każda środa jest straszna) zajrzałam z A. do #veganburgers w Gdańsku i baaaaardzo miło się zaskoczyłam. W menu tej wegańskiej burgerowni pojawiły się zapiekanki, a także dania dnia (codziennie inne). Ogromna zapieksa (większa niż moje bary!) kosztuje 15 zł, wypełniona jest po brzegi beznabiałowym serem i oliwą. Próbowałam opcji z pieczarkami i bekonem, a także ze szpinakiem, rukolą i pomidorkami. Bardziej smakowała mi ta druga, bo tak ciężka baza aż prosi się o świeże dodatki. Choć czekałam dość długo, to uważam, że to jedna z najlepszych (i najbardziej kalorycznych) zapiekanek, jakie jadłam! Z tłustą przyjemnością polecam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicYDihniqtQL1jQ4i_H_Xczs8HEmsqg8uYybHgdoN6d6pV2ryjTk09K3AD6_fr_9NEa0lnvnReNfwpXBfpB2enpsXOKZd2jLTxh3Don2c6uhZFOJyLfCe22pVaPiNCyQ6P34OE6rNkIXQ/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicYDihniqtQL1jQ4i_H_Xczs8HEmsqg8uYybHgdoN6d6pV2ryjTk09K3AD6_fr_9NEa0lnvnReNfwpXBfpB2enpsXOKZd2jLTxh3Don2c6uhZFOJyLfCe22pVaPiNCyQ6P34OE6rNkIXQ/s1600/1.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://www.vedge-e-shop.com/mtoptuneadmin/product/quicklook/id/836/" style="color: #3399cc;"><b>Sos malinowy z pieprzem</b></a><br />
<div style="text-align: justify;">
Pożegnałam się już z malinami i zdążyłam nawet o nich zapomnieć, aż tu nagle trafiłam na ten winegret. Zawsze powtarzam, że o jakości sałatki czy pieczonych warzyw świadczy przygotowany do nich sos, bo to właśnie on nadaje daniu wyrazistego smaku. Właśnie dlatego warto skusić się na kupno tego produktu, choć cena może odrobinę odstraszać (zapłaciłam około 22 zł). Pieczona dynia i pietruszka, ziemniaki, a nawet zwykła sałata nabierają całkiem nowego charakteru, kiedy potraktuje się je odrobiną pieprzu i malin. Poza tym miło jest sobie przypomnieć wakacyjne smaki, kiedy za oknem deszcz i śnieg.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Zupy z <a href="http://www.burczymiwbrzuchu.pl/" style="color: #3399cc;">burczymiwbrzuchu.pl</a> </b></div>
<div style="text-align: justify;">
Początkowo chciałam napisać jedynie o <a href="http://www.burczymiwbrzuchu.pl/2015/11/krem-z-pieczonego-czosnku-z-jabkowymi.html" style="color: #3399cc;">czosnkowej</a> z jabłkowymi grzankami, która tak nam zasmakowała, że jak tylko skończyła się, już myślałam o powtórce, jednak w zeszły piątek spróbowałam kolejnej – <a href="http://www.burczymiwbrzuchu.pl/2015/11/near-far-zupa-z-pora-na-mleczku.html" style="color: #3399cc;">porowej</a> z mlekiem kokosowym. A. mówi, że to zupa dla niewiast (chyba dlatego, że jest bardzo delikatna), a ja się wprost zakochałam w tej delikatności! Wszystkie smaki są dobrze wyczuwalne, a kokos pięknie pachnie doprawiony cytryną. Pierwsza z zup stała się ulubioną zupą A., a ja też nie pozostaję wobec niej obojętna. Nic, tylko gotować i jeść prosto z garnka (tak smakuje lepiej, mówię Wam!). Zupy przygotowywałam oczywiście w wersji zweganizowanej, co nie odjęło im uroku! ;)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1bVEvM6CSzQ6AvoE1rV9AheGjx7QhCQz2uISaqyFZDyzlz0qydBQ7RFgJNLsDn1XoywJ9b1-W6J7V_CVGkJw19BAln4yeH10rMowzWKN_FPxhxTOyJv1k2YzHFD5suBmKeJiusClzAf4/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1bVEvM6CSzQ6AvoE1rV9AheGjx7QhCQz2uISaqyFZDyzlz0qydBQ7RFgJNLsDn1XoywJ9b1-W6J7V_CVGkJw19BAln4yeH10rMowzWKN_FPxhxTOyJv1k2YzHFD5suBmKeJiusClzAf4/s1600/3.jpg" /></a></div>
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><a href="https://grubszytemat.pl/pl/p/iChoc-White-Nougat-Crisp-BIO-czekolada/183" style="color: #3399cc;">Czekolada nugatowa</a> z orzechami</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Znalazłam mój faworyt, jeśli chodzi o czekolady. Myślałam, że żadna wegańska (nie mówię o gorzkich, za tymi w ogóle nie przepadam) nie będzie smakowała tak, jak pamiętam to sprzed paru lat. Marzyła mi się zwykła mleczna, albo taka z całymi orzechami (i tutaj bardzo odpowiada mi vego), albo biała, najlepiej dmuchana, albo taka z ciastkiem w środku... Mogłabym tak rozmyślać i rozmyślać. Aż tu nagle poszłam oddać krew, dostałam zestaw niewegańskich czekolad (które z bólem serca rozdałam) i stwierdziłam, że skoro muszę uzupełnić jakoś kalorie, to kupię sobie wypasioną tabliczkę. I tak oto znalazłam to cudo. Podejrzewam, że nawet osoba, która nie odmawia sobie tradycyjnych czekolad, będzie bardzo zadowolona tym smakiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><a href="http://www.vege.com.pl/temat-miesiaca/uciec-od-plastiku.html" style="color: #3399cc;">Artykuł o plastiku</a> w magazynie Vege</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Tematy ekologii są mi bardzo bliskie, bo wciąż staram się jak najbardziej zminimalizować używany przeze mnie plastik, nawet mam gdzieś zapisane moje przemyślenia o tym, pewnie kiedyś zbiorę się w sobie i je opublikuję. Jednak zanim to nastąpi, koniecznie przeczytajcie artykuł w najnowszym magazynie Vege. Jest tam wszystko, co sama chciałabym powiedzieć i wskazówki dla tych, którzy chcieliby zacząć, ale nie wiedzą którędy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<br />
<div class="addthis_recommended_horizontal">
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-44064992345140618602015-11-26T18:47:00.000+01:002015-11-29T21:12:02.382+01:00Wegański lunchbox #3 / Twarożek z nerkowców, pieczone buraczki i awokado<div style="text-align: justify;">Dziś na blog wjeżdża klasyk gatunku – poczciwa kanapka z twarożkiem! Choć weganie nie jadają nabiału, to z paru roślin i przypraw da się przygotować pastę o podobnym charakterze. Jeśli poda się ją z ulubionym pieczywem (u nas ostatnio króluje chleb żytni ze śliwką), pieczonymi burakami i awokado, otrzymuje się kanapkę godną naśladowania! Śmiało zawijajcie je w papier, zabierajcie do pracy czy na uczelnię i częstujcie znajomych. Nie spotkałam jeszcze nikogo, kto by się im oparł.</div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjv2KjVmWRyDud07-b89tLqjVpe5A100m38epOqeebw34SaOqa7YMjFEX-rsppAIP4sw9QhfcQSe2miXKa-OC9r-WBQ2qzDpDF0qL6V3K5SrWjc8HJuisgr-LxpCA-0j4RIVHkpxtJ6GfI/s1600/DSC_0023.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjv2KjVmWRyDud07-b89tLqjVpe5A100m38epOqeebw34SaOqa7YMjFEX-rsppAIP4sw9QhfcQSe2miXKa-OC9r-WBQ2qzDpDF0qL6V3K5SrWjc8HJuisgr-LxpCA-0j4RIVHkpxtJ6GfI/s1600/DSC_0023.JPG" /></a></div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">Składniki:</div><div style="text-align: justify;"><i><span style="font-size: x-small;">na około 8 kanapek</span></i></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">twarożek</div><ul><li style="text-align: justify;">100 g nerkowców</li>
<li style="text-align: justify;">1 łyżeczka soku z cytryny</li>
<li style="text-align: justify;">2 łyżki płatków drożdżowych</li>
<li style="text-align: justify;">1 łyżka oleju</li>
<li style="text-align: justify;">2 łyżki siemienia lnianego (opcjonalnie)</li>
<li style="text-align: justify;">2-3 łyżki wody</li>
<li style="text-align: justify;">szczypta soli i pieprzu</li>
</ul><div style="text-align: justify;">buraczki</div><div><ul><li style="text-align: justify;">1-2 buraczki</li>
<li style="text-align: justify;">1 łyżka oliwy</li>
<li style="text-align: justify;">szczypta soli i pieprzu</li>
<li style="text-align: justify;">kilka igiełek rozmarynu (opcjonalnie)</li>
</ul><div style="text-align: justify;">dodatkowo</div></div><div><ul><li style="text-align: justify;">1/2 dojrzałego awokado</li>
<li style="text-align: justify;">1 łyżeczka soku z cytryny</li>
<li style="text-align: justify;">ulubione pieczywo</li>
</ul><div style="text-align: justify;"><br />
</div></div><div style="text-align: justify;">Wykonanie:</div><div style="text-align: justify;">Nerkowce zalej wrzątkiem i mocz przez minimum godzinę.<br />
W tym czasie rozgrzej piekarnik do 200 stopni. Buraczki umyj, obierz, pokrój w ćwiartki lub za pomocą obieraczki do warzyw poszatkuj na cienkie plasterki. Obtocz je dokładnie w oliwie, soli i pieprzu, posyp rozmarynem. Piecz na papierze do pieczenia; ćwiartki przez około 30-40 minut (aż będą miękkie), plasterki około 5 minut (tak, by się nie przypaliły i były chrupiące).</div><div style="text-align: justify;">Awokado pokrój na plasterki i skrop sokiem z cytryny.</div><div style="text-align: justify;">Namoczone nerkowce odsącz, zmiksuj z resztą składników, pod koniec dodając siemię lniane. Jeśli masa ciężko się miksuje, dodaj 2-3 łyżki zimnej wody.</div><div style="text-align: justify;">Kanapki smaruj pastą, a na wierzchu układaj pokrojone buraki i awokado.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Uwagi:</div><div style="text-align: justify;">1. Płatki drożdżowe nadają paście serowego smaku. Nie da się ich niczym zastąpić.</div><div style="text-align: justify;">2. Dodaję do masy siemię lniane, by twarożek nie był całkowicie gładki. Jeśli wolicie pasty gładziutkie jak pupcia niemowlaka to pomińcie ten dodatek.</div><div style="text-align: justify;">3. Nie warto odpalać piekarnika, by upiec dwa buraczki. Lepiej na tej samej blaszce ułożyć także pokrojone i obrane ziemniaki, czosnek, marchewkę, pietruszkę czy po prostu więcej buraczków. Pieczone warzywa nabierają słodyczy i niesamowitego aromatu. Można z nich przygotowywać zupy, pasty, a także jeść z sosem i sałatą.</div><br />
<div style="text-align: justify;"><br />
</div><br />
<div class="addthis_recommended_horizontal"></div><br />
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-8133041951551555562015-11-24T18:02:00.000+01:002015-11-26T17:11:01.870+01:00Surowe batoniki marchewkowe<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div style="text-align: justify;">Zawsze mam w szafce kuchennej paczkę daktyli. Choć mogłoby się wydawać, że bez przerwy jem niezdrowe słodycze, to wcale tak nie jest. Czasem mam ochotę na zdrową przekąskę, po którą mogę szybko sięgnąć, a przy okazji się nią nasycić. Kiedy mam odrobinę więcej czasu, do daktyli dodaję jeszcze orzechy i pestki, a potem miksuję wszystko na surowe batoniki.<br />
<br />
</div><div style="text-align: justify;">Przepis na marchewkowe batoniki jest bardzo prosty w przygotowaniu. Potrzebujecie jedynie paru składników i chwili na zmiksowanie wszystkiego. Najwięcej czasu zajmuje moczenie daktyli i schłodzenie masy, jednak warto uzbroić się w cierpliwość. Przygotowane batoniki możecie przechowywać w lodówce nawet ponad tydzień, by móc je wyciągnąć w każdej kryzysowej sytuacji.</div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhry3w0CWIiuydRP3QgEx6WVU148RHCfujwL7cmQz6jOeW2UcZPZM4SRBbipwpRYBnaZ6py735kmqeb7qSRK2f_-VE6upbkfF4IZ7yqz4yO1hhAZ9LXgdemJGGRD7qLADp5k3-Q5Z1S4us/s1600/DSC_0018.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhry3w0CWIiuydRP3QgEx6WVU148RHCfujwL7cmQz6jOeW2UcZPZM4SRBbipwpRYBnaZ6py735kmqeb7qSRK2f_-VE6upbkfF4IZ7yqz4yO1hhAZ9LXgdemJGGRD7qLADp5k3-Q5Z1S4us/s1600/DSC_0018.JPG" /></a></div><br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">Składniki</div><div style="text-align: justify;"><i><span style="font-size: x-small;">na około 8-10 sztuk</span></i></div><ul><li style="text-align: justify;">1 średnia marchewka</li>
<li style="text-align: justify;">100 g pestek słonecznika</li>
<li style="text-align: justify;">100 g migdałów (bez skórek!)</li>
<li style="text-align: justify;">20 g orzechów laskowych</li>
<li style="text-align: justify;">100 g daktyli</li>
<li style="text-align: justify;">4 duże łyżki oleju kokosowego nierafinowanego</li>
<li style="text-align: justify;">1/2 łyżeczki cynamonu (lub do smaku)</li>
<li style="text-align: justify;">1/4 łyżeczki kardamonu</li>
<li style="text-align: justify;">1/4 łyżeczki startego imbiru</li>
<li style="text-align: justify;">szczypta startej gałki muszkatołowej</li>
</ul><div><div style="text-align: justify;"><br />
</div></div><div><div style="text-align: justify;">Wykonanie:</div></div><div><div style="text-align: justify;">Namocz daktyle w wodzie (minimum 8 godzin). Marchewkę umyj, obierz i zetrzyj na dużych oczkach tarki. Migdały, słonecznik i orzechy laskowe zmiel w blenderze na mąkę (ja zostawiłam odrobinę większe kawałki migdałów, by były lepiej wyczuwalne). Wsyp je do miski razem z marchewką. Namoczone daktyle zmiksuj na pastę (możesz dodać do blendera 2-3 łyżki wody z moczenia), następnie dodaj do reszty składników. Wymieszaj wszystko i stopniowo dodawaj olej kokosowy - tak, by masa była lepka i łatwo się formowała (ilość będzie zależała od tego, jak mokre są daktyle i ile płynu wsiąkną suche składniki). Masę przełóż do foremki wyłożonej papierem do pieczenia, dokładnie uklep i schowaj do lodówki na około 10 godzin. Po tym czasie pokrój batoniki. Możesz je przechowywać w lodówce nawet 10 dni.</div></div><br />
<div class="addthis_recommended_horizontal"></div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-66347989361199455162015-11-22T16:32:00.000+01:002015-11-26T17:11:09.136+01:00Dlaczego nie lubię wegańskich restauracji?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYMhAdINbK_fWvyD6-gwWrapEvxMp_yBnjouIo17Un_TaD4ZCGcO6txq-zyJnClbDioIrid-lEfbDJCKzYzbsfpC2Lp407LnZ_qzOIqSsvhLmfb5EGSjJVtqc5KmhhcDUWDGDG0fGT0SM/s1600/DSC_0029.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYMhAdINbK_fWvyD6-gwWrapEvxMp_yBnjouIo17Un_TaD4ZCGcO6txq-zyJnClbDioIrid-lEfbDJCKzYzbsfpC2Lp407LnZ_qzOIqSsvhLmfb5EGSjJVtqc5KmhhcDUWDGDG0fGT0SM/s1600/DSC_0029.JPG" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Wiem, że w Polsce wciąż jest mało miejsc, które dawałyby możliwość zjedzenia obiadu weganom. Jestem świadoma, że ich liczba wciąż rośnie, a knajpy skierowane do wszystkich starają się wplatać do menu także roślinne opcje. Cieszę się jak głupia, gdy widzę, że restauracja obok mojego domu bez problemu przygotowuje pizzę bez sera z podwójną ilością warzyw. Jednak za cholerę nie mogę pojąć, dlaczego kuchnię wegańską często traktuje się po macoszemu, a właściciele lokali skierowanych do roślinożerców nawet nie próbują wyjść poza utarty schemat podawania ziemniaków z (często niesmaczną) surówką i ogromną porcją sosu pomidorowego.</div><a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;"><span style="text-align: justify;">Mam wielki ból dupy, ponieważ ostatnio uporczywie wciska mi się kit. Bardzo lubię, kiedy to, co dostaję na talerzu, jest spójne (od głównego elementu aż po sałatę i sos), ma określony charakter i nie jest jedną z wielu opcji w karcie różniącymi się jedynie rodzajem kotleta.<b> Lubię, kiedy kuchnia jest sezonowa i lokalna (a przez to przecież tańsza), serwuje dania z określonego regionu świata, albo po prostu ma określony profil.</b> Czy jestem wybredna? Tak, bo na mieście szukam nowych smaków, które zainspirują mnie do eksperymentów w kuchni. Rozumiem, że nie wszyscy mają takie podejście i część osób może się cieszyć na wjazd talerza z ryżem, ale dla mnie jest to brak szacunku do klienta, kiedy widzę ogromną michę jedzenia, w której 3/4 objętości stanowi surowa kapusta z odrobiną kiełków, reszta to odrobina węglowodanów i dwa mini kotleciki. Tak się po prostu nie robi. Zabijanie smaku dania sosem pomidorowym (który jest dodawany już wszędzie) też jest bardzo słabym rozwiązaniem.</span></div><div style="text-align: left;"><span style="text-align: justify;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;">Wiem, że na dania wegańskie jest popyt i jakichkolwiek błędów by nie popełniali kucharze, to i tak wszystko zostanie im wybaczone. <b>Jednak ja płaczę wewnętrznie, gdy w czerwcu widzę na tablicy z menu zupę krem z buraka, podczas gdy na straganach zalegają piękne, zielone warzywa.</b> Rozumiem, że buraki są tanie, fajne i smaczne, ale w upalne dni o wiele chętniej zjadłabym chłodnik (podejrzewam, że 90% społeczeństwa zareagowałoby tak samo). Podobnie dzieje się zimą <span style="background-color: white; color: #545454; font-family: "arial" , sans-serif; font-size: x-small; line-height: 18.2px; text-align: left;">–</span> kucharze chętnie sięgają po cukinię i paprykę, zamiast eksperymentować z bulwami i korzeniami, których jest przecież w brud. Zdaję sobie sprawę także z tego, że oszczędności trzeba szukać wszędzie, ale kuchnia, która rezygnuje z jakości produktów na rzecz masowości, bardzo na tym traci. Jest to dość kłopotliwe dla mnie, jako świadomej konsumentki, bo nie wiem, kogo obwiniać za taki stan rzeczy: właścicieli czy niekompetentny personel?<br />
<br />
</div><div style="text-align: justify;">Oczywiście, wiem, że nie wszędzie tak jest i bardzo się z tego cieszę. Najlepszym przykładem może być <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/05/weganka-w-warszawie.html" style="color: #3399cc;" target="_blank">moja ostatnia podróż do Warszawy, gdzie stołowałam się niczym królowa</a>. Ba, nawet polubiłam na nowo kuchnię polską, która w wegańskiej wersji sprawdza się genialnie podczas niedzielnego obiadu. Przekonałam się, że nawet z tak banalnego produktu, jakim są ziemniaki, można zrobić fajne danie (jak chociażby kopytka, podane z sałatką z pora i jabłka). To samo tyczy się miejsc, które skupiają się na jednym daniu lub charakterystycznym składniku: <b>o wiele lepiej smakuje falafel robiony przez kogoś, kto robi to codziennie, niż ten zrobiony w masowym fast-foodzie.</b> Prawdą jest, że w Warszawie da się zjeść ciekawe roślinne dania tylko dlatego, że konkurencja jest bardzo duża (a co za tym idzie, jeśli jest się słabym, to po prostu się plajtuje).<br />
<br />
Odnoszę wrażenie (oby mylne!), że osoby, które otwierają wegańskie restauracje, są zajarane samą ideą, jednak nie idzie za tym doświadczenie zawodowe. Z tego biorą się małe błędy, które kształtują charakter knajpy. A to dobór kucharza bez fantazji, a to nieadekwatny wybór profilu restastauracji czy też niespójne menu. Wydaje mi się, że kucharze, którzy pracują także z produktami odzwierzęcymi mają ciekawsze pomysły na dania roślinne, ponieważ nie boją się eksperymentów, których ja chętnie próbuję. Z moich doświadczeń wynika też, że warto czasem poczekać na obiad nawet godzinę (tak, to też się zdarza), niż jeść danie pośpiesznie odgrzewane z mikrofalówce (to, niestety, spotkało mnie parę razy).</div><div style="text-align: justify;"><b>Mam nadzieję, że niedługo w innych miastach rośliny także wjadą do kuchni i będą robiły ferment. </b>Bo na pewno są na tyle ciekawym produktem, by się nimi bawić i zachwycać klientów, a nie jedynie zaspakajać pierwszy głód. Wszak najważniejszy jest smak i to on decyduje, czy do danego miejsca klienci wrócą, czy będą omijać je szerokim łukiem.</div><br />
<div class="addthis_recommended_horizontal"></div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-24687966488720380902015-11-20T17:51:00.000+01:002015-11-20T17:51:06.260+01:00Makaron z brukselką w mleku kokosowym<div style="text-align: justify;">
Nie mówcie mi, że brukselka jest ble, że fu, że w zupie taka rozgotowana i gorzka. Nic nie zmieni mojego zdania, że jest ona jednym z najfajniejszych warzyw zimowych, a niestety, często jest pomijana i odrzucana z pogardą. Wiem, że wielu z Was ma same złe wspomnienia z tym warzywem, co wcale mnie nie dziwi. Wszak tę małą kapustę łatwo zepsuć, a o wiele trudniej jest ją przygotować dobrze.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie zna prawdziwej przyjemności z jedzenia brukselki ten, kto nigdy nie próbował jej w połączeniu z mlekiem kokosowym! Dzięki niemu znika gorycz, a zastępuje ją słodycz i odrobinę maślany smak. Kropką nad i są azjatyckie przyprawy, które podkręcają całe danie. Efekt finalny sprawia, że po jednej porcji chce się więcej i więcej, a brukselka w końcu zostaje ujarzmiona.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3bIPvEdiXS2vgQpFKIwJQKr53w0M0LjD8rX08MJkKwxuhsXVoHmh2PZxV6F-1EleGCb7OmWwdm5kjJZR58Mnn_tqP_1ubtYW1caXjBxUno7D7RehYxfK2IBICA3bQ__bu_v6euQNBwmk/s1600/DSC_0002.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3bIPvEdiXS2vgQpFKIwJQKr53w0M0LjD8rX08MJkKwxuhsXVoHmh2PZxV6F-1EleGCb7OmWwdm5kjJZR58Mnn_tqP_1ubtYW1caXjBxUno7D7RehYxfK2IBICA3bQ__bu_v6euQNBwmk/s1600/DSC_0002.JPG" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<a name='more'></a><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Składniki:</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;"><i>na 2 porcje</i></span></div>
<ul>
<li style="text-align: justify;">150 g brukselki</li>
<li style="text-align: justify;">1/2 puszki mleka kokosowego (200 ml)</li>
<li style="text-align: justify;">1 cebula</li>
<li style="text-align: justify;">2 ząbki czosnku</li>
<li style="text-align: justify;">1/3 papryczki chilli</li>
<li style="text-align: justify;">2 cm kawałek imbiru</li>
<li style="text-align: justify;">2 łyżki oleju</li>
<li style="text-align: justify;">szczypta cukru</li>
<li style="text-align: justify;">1 łyżka soku z limonki lub kawałek trawy cytrynowej</li>
<li style="text-align: justify;">sól i pieprz</li>
<li style="text-align: justify;">ulubiony makaron lub ryż (u mnie bezglutenowy makaron kukurydziany)</li>
</ul>
<div style="text-align: justify;">
Wykonanie:</div>
<div style="text-align: justify;">
Makaron ugotuj zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Cebulę i czosnek pokrój w drobną kostkę. Brukselkę umyj, obierz z wierzchnich liści, odetnij twarde końcówki i pokrój na połówki (większe sztuki na ćwiartki). Na patelnię wlej olej, rozgrzej go, a następnie podsmaż cebulę z czosnkiem. Po minucie dodaj chilli i imbir, całość posól i posyp cukrem. Po około 3 minutach dodaj na patelnię brukselkę, podsmaż jeszcze 2 minuty, a następnie zalej całość mlekiem kokosowym. Duś pod przykryciem około 8-10 minut, aż brukselka zmięknie, a sos zgęstnieje. Pod koniec dodaj sok z limonki i ewentualnie przypraw do smaku. Podawaj posypane kolendrą lub natką pietruszki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Uwagi:</div>
<div style="text-align: justify;">
1. Jeśli używasz trawy cytrynowej, dodaj ją razem z imbirem na patelnię, a przed serwowaniem dania wyciągnij ją.</div>
<div style="text-align: justify;">
2. Jeśli nie jesteś fanem ostrych potraw, zrezygnuj z chilli.</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-3771993704359406852015-11-17T18:26:00.000+01:002015-11-26T17:11:17.503+01:00Marchewkowy pudding chia<div style="text-align: justify;">Czy istnieje lepsze rozpoczęcie dnia, niż zjedzenie pysznego, szybkiego i zdrowego śniadania? Moim zdaniem nie i ostatnio staram się trzymać tej zasady. Choć wciąż mogłabym przygotowywać najlepszą owsiankę i jeść ją dzień w dzień, to czasem przydaje się chwila odpoczynku od masła orzechowego (tak, naprawdę!). W takich chwilach najchętniej sięgam po nasiona chia i eksperymentuję z nimi na wszelkie sposoby. Wczesną jesienią jadam je z pigwą, latem z truskawkami, a teraz, kiedy wybór owoców i warzyw nie jest tak duży, najchętniej sięgam po marchewki i cytrusy.<br />
<br />
</div><div style="text-align: justify;">Choć mogłoby się wydawać, że marchewek nic nie łączy z nasionkami chia, to po spróbowaniu tego połączenia okazuje się, że nic bardziej mylnego! Słodki sok warzywny z odrobiną mleka kokosowego i syropu z agawy tworzy niebanalne i proste śniadanie, smakujące jak deser. Znów to powiem, ale czy naprawdę istnieje lepszy sposób na rozpoczęcie dnia?</div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNYbB-tVmkmg5Y5VNegOPpWk7dVT2xzkb0hOlbHZucCN9x5OVA7g2ChHHOCsuMQZaGxlvloyBBJjVwL2e1g5H0jmSihDEqRBjvKUff55UjzklVho_UhDNX_3mCSQ3RhHIGVV9IZ4FWdp8/s1600/DSC_0008.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNYbB-tVmkmg5Y5VNegOPpWk7dVT2xzkb0hOlbHZucCN9x5OVA7g2ChHHOCsuMQZaGxlvloyBBJjVwL2e1g5H0jmSihDEqRBjvKUff55UjzklVho_UhDNX_3mCSQ3RhHIGVV9IZ4FWdp8/s1600/DSC_0008.JPG" /></a></div><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">Składniki</div><div style="text-align: justify;"><i><span style="font-size: x-small;">na 1 dużą lub 2 małe porcje</span></i></div><ul><li style="text-align: justify;">4 łyżki nasion chia</li>
<li style="text-align: justify;">1 szklanka jednodniowego soku marchewkowego lub świeżo wyciśniętego</li>
<li style="text-align: justify;">1 łyżka soku z pomarańczy</li>
<li style="text-align: justify;">1/4 łyżeczki cynamonu</li>
<li style="text-align: justify;">2 łyżki syropu z agawy (lub więcej, w zależności od tego, jak słodki jest Wasz sok)</li>
<li style="text-align: justify;">4 łyżki gęstego mleka kokosowego</li>
<li style="text-align: justify;">kilka orzechów do posypania</li>
</ul><div style="text-align: justify;">Wykonanie:</div><div style="text-align: justify;">Minimum 8 godzin przed przygotowywaniem deseru wstaw mleko kokosowe do lodówki. </div><div style="text-align: justify;">W miseczce wymieszaj nasiona chia z sokiem marchewkowym, cynamonem i syropem z agawy. Wyciśnij odrobinę soku z pomarańczy, a następnie wszystko wymieszaj. Odstaw do lodówki na minimum 1 godzinę, by nasiona napęczniały. W międzyczasie gęstą część mleka kokosowego ubij trzepaczką lub mikserem, a orzechy podpraż na suchej patelni i posiekaj. Gdy chia wchłonie sok, przełóż pudding do naczyń, w których będziesz go podawać. Udekoruj ubitym mlekiem kokosowym i posiekanymi orzechami.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEherMkwOtWEziZ8w0qmhfBmLS-k3gJzHLBWJVY7MHU-ZX9MLJbV7Lwx5DlF0PShUFY9nDGpuzKfJk5cw4zAL2NEtPfWLl1nciqf3rDJKomy-IB_nFCq9mxiX8nrIRKT2xTlfaB6pdHTkyg/s1600/DSC_0015.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEherMkwOtWEziZ8w0qmhfBmLS-k3gJzHLBWJVY7MHU-ZX9MLJbV7Lwx5DlF0PShUFY9nDGpuzKfJk5cw4zAL2NEtPfWLl1nciqf3rDJKomy-IB_nFCq9mxiX8nrIRKT2xTlfaB6pdHTkyg/s1600/DSC_0015.JPG" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Uwagi:</div><div style="text-align: justify;">1. Chociaż na zdjęciu widzicie trzy naczynka, to jednak porcje do nich nałożone były za małe, by zadowolić trzy brzuchy. Jeśli planujecie przygotować pudding dla większej ilości osób, podwójcie lub potrójcie ilość składników.</div><div style="text-align: justify;">2. Nie warto rezygnować z dodatku mleka kokosowego, gdyż nadaje ono delikatności i wzbogaca smak. Wielbiciele kardamonu mogą sypnąć odrobinę tej przyprawy.</div><br />
<div class="addthis_recommended_horizontal"></div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-48209618187867666612015-11-15T18:24:00.000+01:002015-11-26T17:11:26.793+01:00Co zamiast jajek? Porady i inspiracje<div style="text-align: justify;">Najczęstszą reakcją, jaką obserwuję po opublikowaniu przeze mnie kolejnych przepisów jest pytanie: ale jak to tak, bez jajek?! Dla większości ludzi kuchnia, w której brakuje mięsa, nabiału i jaj jest ciężka do ogarnięcia, jednak za każdym razem staram się tłumaczyć, że nie są to produkty niezbędne do przeżycia czy ugotowania smacznego obiadu. Wszak żyjemy w czasach, kiedy na wyciągnięcie ręki mamy pewne przyprawy, egzotyczne produkty i tonę możliwości, które ułatwiają przygotowywanie dań wegańskich. Dziś podzielę się z Wami trikami, dzięki którym nie używam w swojej kuchni jaj, a ciasta, sałatki czy placki wychodzą równie smaczne.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJzR4CbCYyuMLk9Mw8V0FJA5c2Xhn_QhOvX2YGMpOcFNa5Ylquoc3zBgL7FTVwuSWvbq0FSkzrF_vflgLWMEpf-uij5yEP6OzdSqb_ugs9FuwhvK6HHaCk0cP4uznwsCNvSH3-zLEuMls/s1600/1a.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJzR4CbCYyuMLk9Mw8V0FJA5c2Xhn_QhOvX2YGMpOcFNa5Ylquoc3zBgL7FTVwuSWvbq0FSkzrF_vflgLWMEpf-uij5yEP6OzdSqb_ugs9FuwhvK6HHaCk0cP4uznwsCNvSH3-zLEuMls/s1600/1a.jpg" /></a></div><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br />
</div><br />
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;"><b>DANIA O SMAKU JAJEK</b></div><div style="text-align: justify;">Najpopularniejsza sałatka na wigilijnym stole, jajecznica czy <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/04/weganskie-majonezy-sojowy-i-ryzowy.html" style="color: #3399cc;" target="_blank">majonez</a>, nie są jedynie wspomnieniem dla osób na diecie wegańskiej. Niczym jajo prosto spod kurzego kupra pachnie przyprawa Kala Namak, zwana także czarną solą, którą można dostać w sklepach z ekologiczną żywnością. Choć w nazwie widnieje przymiotnik “czarna”, jej kolor tak naprawdę jest różowy, co może odrobinę dziwić. Z kolei teksturę podobną do jajecznej można uzyskać przy pomocy tofu (występującego w wielu wersjach smakowych: od naturalnego przez wędzone, ziołowe, pomidorowe aż do jedwabistego), które nadaje się do zrobienia np. <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/08/tofucznica-z-syropem-klonowym-i-wege.html" style="color: #3399cc;" target="_blank">tofucznicy</a>.</div><div style="text-align: justify;"><b><br />
</b></div><div style="text-align: justify;"><b>“JAJECZNE” KLEJE</b></div><div style="text-align: justify;">W daniach, w których zadaniem jajka jest sklejenie pewnych elementów, można użyć musu jabłkowego, dyniowego czy bananowego. Składniki te świetnie nadają się do pieczenia babeczek, ciast czy słodkich placków. W daniach wytrawnych o wiele lepiej sprawdzi się zmielone siemię lniane zalane wrzątkiem (wystarczy połączyć je w proporcji 1:3 i odczekać chwilę, by stworzyła się zawiesina), namoczone nasiona chia czy zmiksowane na gładko tofu. Można w ten sposób przygotować omlet, <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/03/weganska-chaka.html" style="color: #3399cc;" target="_blank">chałkę</a> lub wytrawne placuszki.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><b>ZAGĘSZCZACZE</b></div><div style="text-align: justify;">Jajka używane są także przy przygotowywaniu kotletów, ponieważ sprawiają, że masa się nie rozpada. W kuchni roślinnej zastępuje się je mąkami: kukurydzianą, sojową, z ciecierzycy albo ziemniaczaną. Świetną alternatywą dla dość drogich mąk są płatki owsiane, najlepiej w zmielonej formie. Do zagęszczenia masy nadaje się także bułka tarta. Składniki te mogą być także używane przy tworzeniu panierki (wystarczy wymieszać je z wodą i przyprawami do odpowiedniej konsystencji).</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><b>NAPOWIETRZANIE</b></div><div style="text-align: justify;">Niektóre przepisy muszą być leciutkie jak mgiełka i od tej zasady wyjątków nie ma. Mowa głównie o słodkościach, jak <a href="http://maszu.blogspot.com/2015/06/weganska-beza-ze-sonecznikowym.html" style="color: #3399cc;" target="_blank">tort bezowy</a>, biszkopciki czy pancakes. Aby stworzyć odpowiedniki tych deserów w wersji roślinnej, należy zaopatrzeć się w puszkę białej fasoli lub ciecierzycy, zawartość zjeść, a pozostałą w puszce wodę (tzw. aqua fabę) ubić na puszystą pianę. Przed obróbką termiczną woda z puszki po cieciorce nie jest żadnym rarytasem, jednak po długim suszeniu w piekarniku zmienia się w leciutką i doskonałą bezę.</div><div style="text-align: justify;"><b><br />
</b></div><div style="text-align: justify;"><b>GDZIE JAJKA POMINĄĆ?</b></div><div style="text-align: justify;">W wielu przepisach da się pominąć jajka bez uszczerbku na jakości dania. Ciasto na pierogi, pieczywo, ciasto kruche, lody, popularne kluchy (kopytka, makaron, kluski śląskie) można przygotować bez dodatku jaj. Czasem w ich miejsce wystarczy wlać 1-2 łyżki wody lub oleju, choć zazwyczaj masa i tak jest na tyle gęsta, że jajka są po prostu zbyteczne.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Jak zwykle, dzielcie się Waszymi patentami w komentarzach. Im będzie ich więcej, tym łatwiej będzie spróbować kuchni roślinnej osobom, które jeszcze nie do końca łapią o co w tym wszystkim chodzi. Trzymajcie się ciepło i do kolejnego przeczytania!</div><br />
<div class="addthis_recommended_horizontal"></div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-8771896367370590266.post-27193872381029769742015-11-11T17:42:00.001+01:002015-11-26T17:10:50.113+01:00Wegański tort idealny<div style="text-align: justify;">Blog skończył rok, więc czas na świętowanie! Nie mogło obyć się bez tortu, to chyba oczywiste? Chciałam przygotować coś specjalnego, co na długo zostanie w pamięci i z chęcią będzie sięgało się po kolejne kawałki. I tak oto, po kilku próbach, kilkunastu degustacjach, ochach i achach jest <span style="background-color: white; color: #545454; font-family: "arial" , sans-serif; font-size: x-small; line-height: 18.2px; text-align: left;">–</span> tort idealny.</div><div style="text-align: justify;">Kakaowy biszkopt, który za każdym razem wychodzi idealnie wilgotny (nie mylić z zakalcowaty!), kwaśny dżem owocowy i słodki orzechowo-kokosowy krem to połączenie idealne. Nie jest to danie dietetyczne, jednak sprawdza się świetnie przy wyjątkowych okazjach. Przy tym jest bardzo prosty i nie wymaga trudnych do dostania składników. Gotowi na niebiańską rozkosz?</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgC1BL2hhtMQAz98k63U2yuFqlV1fD8Y4PgwFdA_tKFAuZSrDa9Sa_vI-VNzGHrS1C7wWcN3I76QNUuHCNewT1n98Jn2VkWPsg54lLkRc_3DDsMfpiQ6xj_M32yDypqxBjBjcDdC8ptGgI/s1600/DSC_0031.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgC1BL2hhtMQAz98k63U2yuFqlV1fD8Y4PgwFdA_tKFAuZSrDa9Sa_vI-VNzGHrS1C7wWcN3I76QNUuHCNewT1n98Jn2VkWPsg54lLkRc_3DDsMfpiQ6xj_M32yDypqxBjBjcDdC8ptGgI/s1600/DSC_0031.JPG" /></a></div><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br />
</div></div><div style="text-align: justify;"><a name='more'></a><br />
</div><div style="text-align: justify;">Składniki</div><div style="text-align: justify;"><i><span style="font-size: x-small;">na jeden biszkopt o średnicy 21-23 cm</span></i></div><ul><li style="text-align: justify;">2 szklanki mąki</li>
<li style="text-align: justify;">3/4 szklanki cukru</li>
<li style="text-align: justify;">1 1/2 szklanki mleka roślinnego</li>
<li style="text-align: justify;">3 łyżki kakao</li>
<li style="text-align: justify;">1 łyżeczka sody oczyszczonej</li>
<li style="text-align: justify;">1 łyżeczka proszku do pieczenia</li>
<li style="text-align: justify;">szczypta soli</li>
<li style="text-align: justify;">1/2 szklanki oleju</li>
<li style="text-align: justify;">2 łyżki octu winnego lub jabłkowego</li>
</ul><div style="text-align: justify;"><i><span style="font-size: x-small;">na krem (porcja do pokrycia dwóch blatów)</span></i></div><div><ul><li style="text-align: justify;">300 g masła orzechowego (gładkiego)</li>
<li style="text-align: justify;">1 puszka mleka kokosowego (400 g)</li>
<li style="text-align: justify;">3 łyżki syropu z agawy lub cukru pudru</li>
<li style="text-align: justify;">1 łyżeczka cynamonu</li>
<li style="text-align: justify;">szczypta soli</li>
</ul><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: x-small;"><i>dodatkowo</i></span></div></div><div><ul><li style="text-align: justify;">kwaśny dżem (im kwaśniejszy, tym lepszy)</li>
<li style="text-align: justify;">kilka kostek gorzkiej czekolady</li>
<li style="text-align: justify;">kilkanaście orzechów</li>
<li style="text-align: justify;">ewentualnie pestki granatu</li>
</ul><div style="text-align: justify;">Dzień przed pieczeniem ciasta schowaj mleko kokosowe do lodówki.</div><div style="text-align: justify;">W dużej misce wymieszaj ze sobą suche składniki: mąkę, cukier, kakao i proszek do pieczenia. W mieszaninie zrób dwa dołki, większy i mniejszy. Do większego wlej mleko roślinne i olej, a do mniejszego ocet i sodę oczyszczoną. Szybko wymieszaj całość (maksymalnie 30 sekund) i przelej do natłuszczonej i wysypanej bułką tartą formy. Piecz przez około 40 minut w 170 stopniach. Sprawdź patyczkiem, czy ciasto jest w środku pieczone (patyczek powinien być suchy), a następnie dokładnie ostudź.</div><div style="text-align: justify;">W międzyczasie przygotuj krem: masło orzechowe wymieszaj dokładnie ze stałą częścią mleka kokosowego, solą, cynamonem i słodkim syropem. Masa powinna być gęsta, jednak musi się łatwo rozprowadzać (gdyby była zbyt gęsta, dodaj odrobinę płynnego mleka kokosowego).</div><div style="text-align: justify;">Kiedy biszkopt będzie już ostudzony, odkrój wierzch, by stał się równy i przekrój ciasto na dwa blaty. Pierwszy blat posmaruj dżemem, a drugi kremem, po czym złóż je. Wierzch także posmaruj kremem, posyp startą na tarce gorzką czekoladą i posiekanymi orzechami lub pestkami granatu. Przed podaniem schowaj do lodówki minimum na 3 godziny, by tort lepiej się kroił.</div></div><div style="text-align: justify;"><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMMpFklDNyc2fk4577-E3YsxMf6xwa-TPoVtM3-sylL_mga7GE6GN7SdbymXuvccmeqN2tjh3KGT2wvDhGey61J6U_sX59rgpV72Qq_g5wEnxKCLLe9TKw5gEUIro9U3jTBUVb-CW5SRU/s1600/DSC_0046.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMMpFklDNyc2fk4577-E3YsxMf6xwa-TPoVtM3-sylL_mga7GE6GN7SdbymXuvccmeqN2tjh3KGT2wvDhGey61J6U_sX59rgpV72Qq_g5wEnxKCLLe9TKw5gEUIro9U3jTBUVb-CW5SRU/s1600/DSC_0046.JPG" /></a></div><br />
<br />
<br />
</div><div style="text-align: justify;">Uwagi:</div><div style="text-align: justify;">1. Przepis na biszkopt pochodzi od <a href="http://www.weganka.com/2015/03/tort-oreo.html" style="color: #3399cc;" target="_blank">wegAnki</a>, krem jest mojego autorstwa.</div><div style="text-align: justify;">2. Robiłam ten tort trzy razy; pierwszy raz upiekłam jeden biszkopt, który przygotowałam tak, jak podaję w przepisie, kolejne dwa razy upiekłam dwa biszkopty, podzieliłam je na 4 części, a następnie dwie warstwy posmarowałam dżemem a dwie kremem. Jeśli zależy Wam na wysokim torcie, przygotujcie dodatkowy biszkopt, jednak nie musicie podwajać ilości kremu, w podanej przeze mnie ilości w zupełności go wystarczy.</div><div style="text-align: justify;">3. Najlepszy dżem do tego przepisu to porzeczkowy, malinowy albo jagodowy. Truskawka, brzoskwinia czy wiśnia się nie sprawdzi.</div><div style="text-align: justify;"><br />
<div class="addthis_recommended_horizontal"></div>4. Z odciętych kawałków biszkoptów przygotowuję <a href="http://maszu.blogspot.com/2014/12/weganskie-trufle.html" style="color: #3399cc;" target="_blank">trufle</a> i częstuję nimi znajomych.</div><br />
<div class="addthis_recommended_horizontal"></div>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13951726341388394187noreply@blogger.com9