PRZENOSINY

Zapraszam na mojego nowego bloga http://klaudiaosiak.pl oraz na newsletter!

niedziela, 20 marca 2016

Nowe początki


Wyobraźcie sobie, że jesteście blogerką kulinarną, która obraziła się na garnki, patelnie i piekarnik. Jeśli już gotujecie, to najchętniej z ultra prostych przepisów, które macie zapisane na kartkach powyrywanych ze starych pamiętników, albo szukacie w książce kucharskiej przepisu, do wykonania którego wszystkie składniki akurat macie w szafce. W najgorszym razie obiecujecie swoim znajomym pogaduchy i filiżankę herbaty, jeśli w zamian zrobią dla Was zakupy spożywcze.

To w telegraficznym skrócie ja. Mniej więcej od pół roku.


Kiedy powstał pomysł założenia MASZU, akurat jechałam pociągiem ze Szczecina do Gdańska. Nie chciałam, by jakikolwiek pomysł wyleciał mi z głowy, więc wyciągnęłam zeszyt, kolorowe długopisy i spisywałam swoje idee na kolanie, w pociągu, który bez przerwy się kołysał. Na środku kartki napisałam ogromnymi literami KUCHNIA, a dookoła porozmieszczałam strzałki wskazujące na moje skojarzenia i to, o czym chciałam pisać. Kiedy dzisiaj spoglądam na tę kartkę widzę, jak bardzo zmieniłam się przez ten czas. Dzisiaj zdecydowanie nie podjęłabym się tematów DIY, nie po drodze mi także z recenzjami (to akurat wynika z tego, że jestem zbyt krytyczna), nie mam wyrobionego zdania na temat sprzętów kuchennych, o dietach nie chce mi się nawet myśleć, nie mówiąc nic o pisaniu. Wiele rzeczy odpadło, jednak ich miejsce szybko zostało zastąpione. Świadome wybory konsumenckie, życie w zgodzie ze sobą, ułatwianie sobie weganizmu. No i rzecz najważniejsza, która na początku w ogóle mnie nie interesowała. Fotografia kulinarna.

Musicie wiedzieć, że jeśli coś w ostatnich miesiącach ugotowałam, to głównie z myślą o tym, by to sfotografować. Tak już mam, że jak w coś wejdę, to nie mogę się odczepić. Więc przygotowywałam tony ciast, piekłam najróżniejsze warzywa, kombinowałam z nieciekawo prezentującymi się śniadaniami, starałam się odczarować wizerunek brejowatych potrawek. Wszystko po to, by zrozumieć, jak to jest, że jedno zdjęcie potrafi wywołać u człowieka ślinotok. Pewnie teraz Was rozczaruję, ale wciąż nie rozumiem wszystkich procesów, jakie zachodzą na linii oko-mózg, jednak codziennie uczę się czegoś nowego. Wiem, o jakiej porze mam najładniejsze światło w mieszkaniu, których naczyń na pewno nie będę używać do zdjęć, na co zwrócić uwagę, by zaczarować widza. Jednym słowem, z przeciętnej kucharki stałam się obiecującym fotografem kulinarnym (podkreślam jeszcze raz – obiecującym, wszystkich rozumów jeszcze nie pozjadałam!).

Z miłości do jedzenia, a właściwie z miłości do fotografowania go, powstała moja nowa strona. Nie będzie tam przepisów (choć te i tak mam zamiar Wam podrzucać, jednak w o wiele fajniejszej formie!), znajdziecie za to wiele moich udanych (i tych nieudanych) zdjęć, objaśnienia, wskazówki, moje przemyślenia. Nie będzie to blog jedynie ze zdjęciami – uważam, że najlepiej uczyć się na błędach, więc z chęcią objaśnię Wam, dlaczego niektóre zdjęcia od razu trafiają do kosza, lub co zrobiłam, by niektóre z nich uratować. Nowa strona będzie przewodnikiem dla tych, którzy, jak ja, uwielbiają fotografię i chcą poprawić swój warsztat, zrozumieć sprawy techniczne, pozachwycać się foodpornem, albo po prostu poczytać, co u mnie słychać (nie zapominajcie, że jestem internetową gadułą i gdzieś muszę wylać swoje żale). Blog jeszcze bardziej o mnie, po prostu.


Dlatego już dziś zapraszam was do wchodzenia na klaudiaosiak.pl, gdzie od dzisiaj jest moje nowe miejsce. Jeszcze nie do końca urządzone, ale z każdym dniem, każdą notką będzie tam coraz przytulniej, obiecuję!

1 komentarz:

  1. jestem szczęśliwa, że powstała Twoja nowa strona! tak bardzo się cieszę, bo właśnie dzięki gotowaniu i blogowaniu to fotografia kulinarna (i nie tylko) staje mi się coraz bliższa! :) dobrze wiem co to nowe początki, wprowadzają wiele zmian w nasze życie, pozytywne przede wszystkim!
    no nic, powodzenia! :* jak mykam na nową stronę, podziwiać Twoje zdjęcia i wczytywać się w rady :)

    OdpowiedzUsuń