Każdy wie, że ruch to zdrowie. W związku z coraz większą modą na zdrowy tryb życia, wszyscy zaczynają biegać, jeździć na rowerze i chodzić na siłownię. A tam kobiety wędrują do strefy cardio (czyli na bieżnię, rowerek stacjonarny lub orbitrek), a mężczyźni sięgają za hantle i ciężary. Dlaczego powstał taki podział i ten schemat wciąż się utrzymuje? Nie wiem, ale chcę dziś obalić pewne mity: kobiety też mogą ćwiczyć siłowo, ba, nawet powinny!
Kiedy kilka miesięcy temu moja koleżanka oznajmiła mi, że wykupuje karnet na siłownię i będzie tam chodziła codziennie. Zapytałam, czy nie wolałaby ćwiczyć 3-4 razy w tygodniu, ale z ciężarami. Spojrzała na mnie z politowaniem i prychnęła, że ona przecież nie chce budować mięśni i wyglądać jak babochłop, że chce po prostu schudnąć. Na nic nie zdało się przekonywanie, że ciężary mają wiele zalet i rozbudowanie mięśni do gigantycznych rozmiarów jest bardzo trudne.
Moje drogie kobietki, musicie mi uwierzyć na słowo, że od treningu ze sztangą lub hantlami nie będziecie wyglądały jak Hulk. Do tego potrzebnych jest wiele czynników: odpowiednia dieta (a dokładniej dodatni bilans energetyczny, czyli coś, czego kobiety raczej nie robią), dbanie o stosunek makroskładników i o wiele cięższe treningi niż te, na które decyduje się początkująca kobieta. To, że złapiesz za pięciokilogramowe hantle nie oznacza, że niedługo będziesz bardziej męska niż kobieca, wręcz przeciwnie. Nie spotkałam na siłowni ani jednej dziewczyny, która ćwiczyłaby siłowo i wyglądałaby źle! Każda ma inną figurę, ale widać, że ciało jest zadbane i że właścicielka dba o nie najlepiej, jak potrafi. Taki typ treningu ma wiele zalet i choć ja ćwiczę bardzo krótko (jakieś pół roku, z tego dwa miesiące na siłowni) i nie trzymam odpowiedniej diety, widzę wiele pozytywnych zmian.
Zmiany wizualne nie są aż tak spektakularne jak to, jak psychicznie czuję się po treningu, ale jednak występują. Przede wszystkim, moja skóra jest bardziej jędrna i napięta. Nigdy nie miałam problemu z cellulitem, więc w tej kwestii nie mogę się wypowiedzieć. Praktycznie zniknęły dni, kiedy miałam wzdęty brzuch i czułam się jak balon. Ciało nie jest tak "rozlazłe", staje się bardziej zbite (nie mylić z super umięśnione!), a co najważniejsze, pupa bardzo mi się podniosła. Ważne dla mnie jest także to, że wyrównują mi się proporcje: od zawsze miałam o wiele szersze barki niż biodra, dlatego czułam się jak dziwoląg. Teraz ta dysproporcja jest odrobinę mniejsza i wciąż staram się ją usunąć. Moje wątłe ramionka, którymi w styczniu miałam problem by wykonać ćwiczenia z obciążeniem 1,5 kg, teraz wyglądają po prostu dobrze (a ciężar wzrósł prawie do 7 kg). Wciąż nie widać mi ogromnych bicepsów, kiedy napnę mięśnie, bo po prostu nie trzymam odpowiedniej diety (i nie jest to moim celem). Jednak największą zmianę widać w mojej postawie. Ponieważ jestem bardzo wysoka, od zawsze się garbiłam i chowałam moje szerokie bary. Dzisiaj prawie cały czas stoję prosto, jeszcze odrobinę cofają mi się barki, ale myślę, że to kwestia kilku miesięcy treningów. W tym wszystkim najważniejsze jest to, że robię coś, co daje mi niesamowitą frajdę, a przy okazji odnotowuję sukcesy.
Kiedy miałam iść pierwszy raz na siłownię, bardzo się stresowałam. Wiedziałam, że pewnie będę jedyną kobietą, która chwyci za ciężary, a faceci będą się na mnie dziwnie gapili. Podejrzewam, że też możecie mieć ten problem. Rada jest tylko jedna: iść na siłownię i robić swoje. Dzisiaj już mnie nie obchodzi, czy ktoś będzie się gapił na mój tyłek, czy będzie mnie olewał. Po prostu mam do wykonania zadanie i staram się je zrobić jak najlepiej. W odcięciu się od dziwnych myśli często pomagają słuchawki na uszach i dobra muzyka. Spróbujcie, a na pewno nie pożałujecie.
Jakie mogłabym dać rady dziewczynie, która po tym wpisie będzie chciała poćwiczyć z ciężarami? Przede wszystkim przygotuj się do tego: wykup trening personalny z trenerem, który zadba o to, byś robiła wszystko poprawnie, lub, jeśli jesteś typem samouka, obejrzyj kilkanaście męskich treningów na youtube z poradami fachowców, pooglądaj ćwiczenia w atlasie i zaplanuj trening. Ja wciąż uczę się poprawnie wykonywać niektóre ćwiczenia i czasem żałuję, że na mojej siłowni nie ma trenera, który mógłby mi pomóc. Na szczęście na siłowni zawsze znajdzie się jakiś doświadczony facet, który pomoże przy wyciskaniu albo sprawdzi, czy na pewno mam proste plecy przy robieniu martwego ciągu. Warto też przećwiczyć trudne technicznie rzeczy w domu, przed lustrem, bez żadnego obciążenia. Łatwo wtedy zauważyć, na co trzeba zwracać uwagę i nad czym pracować.
To chyba wszystko, co mogę na dzień dzisiejszy napisać. Gdyby jakaś kwestia Was interesowała, to piszcie śmiało, strasznie się ostatnio jaram tym tematem, więc chętnie porozmawiam z kimś, kto nie będzie tylko stękał "aha", jak ma w zwyczaju A. ;)
Pisz jak najwięcej! Ja chętnie poczytam :D bo jestem osobą, która z leniwca kanapowego przekształca się w poczwarę sportolubną (no dobra, lekko przesadziłam ale wiadomo o co chodzi). Na razie tylko spacerki i truchtanie ale przymierzam się do ciężarów TEŻ. Swoją drogą po kopie ciast z Veganmanii każda forma ruchu jest niezbędna :o pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNa Veganmanii celowo omijałam ciasta, bo wiedziałam, że na jednym kawałku by się nie skończyło. ;) Pozdrawiam!
UsuńA myślałaś może o jakims fitnessie? Ja właśnie zastanawiam sie nad tym aby zapisać sie na takie zajęcia i chciałam się Ciebie zapytać czy znasz jakieś dobre kluby w Warszawie? Może się dogadamy i wybierzemy się razem?
OdpowiedzUsuńTeż miałam tak, że bałam się oceny mężczyzn, ale w rzeczywistości jest tak, że oni są najbardziej pomocni na siłowni:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie:)